Po prostu uwielbiam...

... młodzieżowe odmużdżacze. I choć będę monotematyczny to znów muszę wspomnieć o "The O.C." moim serialu nr 1, o którym więcej informacji znajdziecie parę postów niżej o tu. Właśnie po raz kolejny oglądam pierwszy sezon. Jestem właśnie po ósmym odcinku, w którym Ryan, Seth i Summer pomagają Marissie uciec ze szpitala, po tym jak nałykała się proszków w Tijuanie. Po seansie naszły mnie pewne refleksje związane z serialami młodzieżowymi w ogóle.


Można zaobserwować, ze od początku powstania, gatunek jakim jest teen drama znacznie ewoluował. Najstarszym serialem tego typu jaki przychodzi mi do głowy jest oczywiście kultowe "Beverly Hills 90210" z 1990 roku, które było produkowane przez całą dekadę, aż do początku nowego millenium. W dzieciństwie często zasiadałem razem z siostrą przed telewizorem w niedzielne popołudnia, by śledzić początkowe sezony. O ile dobrze pamiętam pokazywała je telewizyjna dwójka. Zawsze podobała mi się Kelly i jej długie blond włosy. Steve i i Dylan też byli w porządku, a po odejściu Brendy nie rozpaczałem jakoś szczególnie, bo zastąpili ją piękną Valerie.

Jakiś czas później na Polsacie zaczęli puszczać "Jezioro marzeń", którego szczerze nienawidziłem. Oglądałem jednak urywki, gdy siostra śledziła losy Dawsona i jego paczki. Zawsze uważałem ten serial za nieco przygnębiający i nudny. Siedzieli tylko nad tym jeziorem i stękali. Ona oglądała z nim filmy, a on był zakochany w innej. Kto wie, może byłem wtedy zbyt niedojrzały, by zrozumieć przesłanie płynące z tego serialu i w pełni wczuć się w jego klimat. Potem nigdy już nie miałem okazji go zobaczyć. Choć nie wiem czy nawet miałbym na to ochotę.

Kolejnym młodzieżowym tytułem, który również emitował Polsat było "Roswell". Ten serial potrafił mnie zachwycić, choć pora emisji nie sprzyjała oglądaniu. O ile dobrze kojarzę puszczali w niedziele około północy, no a rano była szkoła. Dlatego też moja przygoda z Liz i Maxem na dobre rozkręciła się dopiero podczas powtórkowych emisji. Spośród seriali z elementami fantastycznymi na uwagę zasługuje również "Buffy...", na którą jednak zerkałem tylko od czasu do czasu i która nigdy jakoś do końca mnie nie przekonała. Gdzieś po drodze były również "Asy z klasy" i "Luzik", które wspominam bardzo dobrze, lecz jakoś nie miałbym już ochoty do nich wrócić.



Dopiero po maturze TVN wypuścił "Życie na fali", które moim zdaniem znacznie różniło się od dotychczasowych produkcji tego typu. Po raz pierwszy starsze pokolenie w serialu młodzieżowym potrafiło wzbudzić moją sympatię (Walshów nigdy nie lubiłem, nawet jako dziecko). Mimo, że byli około czterdziestki, to potrafili być równie cool jak Seth i Ryan. Dodatkowo serial był lepiej zrobiony pod względem fabularnym i estetycznym. Piękne aktorki bez kiczowatej stylizacji na tle krajobrazów Kalifornii. Dobry humor i ciekawie, sensownie rozpisana fabuła. To było to co mnie w tym serialu urzekło.

Podobne były cztery pierwsze sezony "One Tree Hill" (polski tytuł to jakaś pomyłka), choć można było zauważyć kilka  wyolbrzymień, np. fałszywy brat Peyton. Początki historii braci Scott miały ciekawy klimat, wyrazistych bohaterów i kilka mocnych zwrotów akcji. Wtedy byłem przekonany, że seriale młodzieżowe to ciekawy gatunek, który prężnie się rozwija i zmierza w dobrym kierunku.

Niestety przeliczyłem się. Owszem bardzo szybko nastąpił wysyp nowych tytułów reprezentujących teen drama, które jednak znacznie odbiegały poziomem realizacji od "The OC" i "One Tree Hill". Postaci były płytkie i zupełnie niestałe w swoich uczuciach. Obecnie stacje amerykańskie produkują wiele seriali przeznaczonych dla młodzieży. Na pierwszy plan wysuwają się tutaj The CW wraz z "90210", "Pamiętnikami Wampirów" i "Plotkarą" oraz ABC Family, gdzie produkcje o nastolatkach stanowią sto procent oferty serialowej.

Ja jednak zgadzam się z powiedzeniem, że liczy się jakość a nie ilość. Owszem lubię sięgać po nowe seriale młodzieżowe, bo nie wymagają ode mnie większego wysiłku i zapewniają lekką rozrywkę. Jednak brakuje mi wyrazistych postaci, do których mógłbym zapałać sympatią i których losy mogłyby bardziej mnie zainteresować.

3 komentarze:

  1. Ah nie zgodzę się, że brakuje wyrazistych postaci. Choćby i z Gossip Girl - Chuck Bass, którego postać zawsze mnie zaskakiwała, bo w żadnym innym młodzieżowym odmóżdżaczu nie spotkałam :). A oglądałam praktycznie każdy z tutaj wymienionych. W "Pamiętnikach Wampirów", fakt sporo postaci o podobnych charakterach można spotkać w innych seriach, jednak cyniczne postacie jak Daemon, Rebekah czy nawet Klaus mają przebłyski. Nowe 901210 oglądam jak trafię w telewizji na emisje. "The O.C." też było moim moim pierwszym serialem dla młodzieży, który obejrzałam w całości jednak nie zachwycił mnie aż tak żeby do niego wrócić po latach. Zresztą żaden jeszcze tego nie zrobił :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O jeszcze do głowy przyszedł mi musicalowy Glee - też młodzieżowy, a postaci, których nie spotkałam w żadnym innym serialu sporo - Rachel Berry, Santana Gomez, Puck, Kurt i tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Owszem Chuck jest charakterystyczny, jednak jak dla mnie zbyt przerysowany. Już bardziej realna wydaje mi się Blair. Co do "Pamiętników..." to Demon ciekawie się zapowiadał i rozczarował mnie bardzo w późniejszych odcinkach. "Glee" widziałem tylko parę odcinków więc trudno mi się ustosunkować.

    Ilu widzów tyle opinii, dla mnie "The OC" zawsze będzie nr 1 :D

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz