Przepis na udaną imprezę? - Projekt X

Komedia o domówce wszech czasów (bo takim właśnie hasłem promowano ten film) była jedną z najbardziej oczekiwanych przeze mnie kinowych premier sezonu. Zwiastuny prezentowały się naprawdę świetnie. Szykowałem się na połączenie "Kac Vegas" z "American Pie". Czułem jednak pewną obawę, bo często zdarzało się, że zapowiedzi zawierały zbiór najlepszych scen z niezbyt zabawnych komedii. W ostatnim czasie w ten właśnie sposób rozczarował mnie film "Szefowie wrogowie".


Na całe szczęście w przypadku "Projektu X" moje oczekiwania zostały w pełni spełnione. Spędziłem naprawdę przyjemne osiemdziesiąt minut śledząc przygody Toma i jego kumpli. Postać Costy już w pierwszej scenie bardzo przypadła mi do gustu. Z resztą jak dla mnie był to najlepszy moment w całym  filmie (który oczywiście został pokazany w zwiastunie). Za największy plus komedii uznaję bezapelacyjnie humor sytuacyjny, który potrafił zapewnić mi niezłą rozrywkę. Krasnal wypełniony ekstazy, latający pies i karzeł w piekarniku - to moim zdaniem naprawdę fajne pomysły, które skutecznie przykuwają uwagę i są w stanie rozbawić widza. Dialogi również wypadły całkiem nieźle. Rozmowa Costy z prezenterką przed napisami końcowymi była świetna. Podobnie z resztą jego słowne potyczki z JB. 

Na minus oceniam z kolei wątek Toma i jego miłosnych perypetii. Myślę również, że zbyt łatwo wszystko mu się upiekło, jednak usprawiedliwiam to tym, że nadmierne komplikacje pewnie nie pasowałyby zbytnio do konwencji komedii. Mimo kilku słabszy punktów, całość odbieram bardzo pozytywnie. Film polecam wszystkim tym, którzy lubią sytuacyjny humor, prymitywne żarty i dziewczyny skaczące topless w dmuchanym zamku.

W czasach kiedy mięsny jeż jest w stanie podbić serca całego narodu, takie kino z całą pewnością ma szansę żeby zaistnieć i zarobić na siebie.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz