Dziś chciałem napisać parę słów o "The Big Bang Theory", jednym z moich ulubionych sitcomów, który śledzę już od dobrych kilku lat i który z biegiem czasu podoba mi się coraz bardziej.
Jeszcze w trakcie emisji piątego sezonu spotkałem się z wieloma opiniami, mówiącymi o tym, że poziom serialu spada i że nie bawi już tak jak kiedyś. Jednym nie podobało się włączenie do stałej obsady Melissy Rauch i Mayim Bialik, drudzy narzekali na brak niemego Raja, któremu w obecności kobiet coraz częściej zaczął towarzyszyć jakiś mocniejszy trunek, a jeszcze inni uznali, że Sheldon zbytnio znormalniał za sprawą związku z Amy.
Zastanawiałem się kiedy i ja dostrzegę te elementy i kiedy zaczną mnie one irytować. Na przełomie czwartej i piątej serii jedynym słabym punktem serialu była jak dla mnie postać Priy'i, która ku mej radości bardzo szybko zniknęła z ekranu. Czekałem zatem i czekałem na jakiś słabszy odcinek w piątym sezonie, podczas którego zdarzyłoby mi się ziewnąć ze znudzenia...
DALEJ MOŻLIWE SPOILERY
Ten jednak nie nastąpił. W trakcie oglądania dwudziestu czterech epizodów nie nudziłem się ani przez moment. Oświadczyny Howarda i przygotowania do ślubu w drugiej połowie sezonu stanowiły pretekst do stworzenia wielu zabawnych sytuacji. Podobnie z resztą jak ponowne połączenie Leonarda i Penny oraz jego nietypowe oświadczyny w jednym z końcowych odcinków. Amy i Sheldon również stworzyli bardzo interesujący związek. Jednak najbardziej bawiły mnie chyba dialogi pomiędzy Penny i Amy, a motyw z obrazem na pewno zapamiętam na długo.
Ten jednak nie nastąpił. W trakcie oglądania dwudziestu czterech epizodów nie nudziłem się ani przez moment. Oświadczyny Howarda i przygotowania do ślubu w drugiej połowie sezonu stanowiły pretekst do stworzenia wielu zabawnych sytuacji. Podobnie z resztą jak ponowne połączenie Leonarda i Penny oraz jego nietypowe oświadczyny w jednym z końcowych odcinków. Amy i Sheldon również stworzyli bardzo interesujący związek. Jednak najbardziej bawiły mnie chyba dialogi pomiędzy Penny i Amy, a motyw z obrazem na pewno zapamiętam na długo.
Owszem rozbudowanie postaci Bernadatte i Amy w piątym sezonie znacznie zmieniło serial i wpłynęło w pewnym stopniu na pozostałych bohaterów, którzy musieli odnaleźć się w nieco innej sytuacji. Uważam jednak, że był to bardzo dobry zabieg ze strony twórców, ponieważ otworzyli sobie w ten sposób furtkę do tworzenia nowych interakcji między bohaterami, obfitujących w świetne dialogi i zabawne gagi. Cieszy fakt, że na obie bohaterki był jakiś pomysł, który został w pełni wykorzystany.
Z niecierpliwością czekam zatem na szósty sezon, który startuje 27 września. Mam nadzieję, że serial utrzyma poziom, ale o to chyba nie trzeba się martwić.
Z niecierpliwością czekam zatem na szósty sezon, który startuje 27 września. Mam nadzieję, że serial utrzyma poziom, ale o to chyba nie trzeba się martwić.
Lubie, kocham, uwielbiam :). Szczerze z początku podchodziłam z dystansem do tego serialu,ale z sezonu na sezon coraz bardziej wpadałam w świat panów doktorów i magistrów, czasem zdarzało się zrozumieć fizyczne bebloły Sheldona. Humoru cała masa i z sezonu na sezon coraz lepiej. Również nie znosiłam Priy, według mnie Leonard powinnien być na zawsze z Penny :D! I zgadzam się z każdym słowem w 100%, a Amy powinniśmy darzyć jakąś patriotyczną sympatią, bo ma polskie korzenie :). Anyway, z niecierpliwością czekam na sezon 6,7,8 i tak dalej :D.
OdpowiedzUsuń