W oczekiwaniu na nowy sezon: Once Upon a Time


Dziś chciałem napisać trochę o serialu, który zajął w moim rankingu debiutów minionego sezonu trzecie miejsce, czyli "Once Upon a Time". Co najbardziej spodobało mi się, a co uważam za najsłabszy punkt pierwszego sezonu oraz jakie mam oczekiwania odnośnie kolejnych odcinków.

Zacznę od plusów, do których bez wątpienia należy zaliczyć kostiumy, przyjemną dla oka scenerię i efekty komputerowe na przyzwoitym poziomie, nierażące sztucznością po oczach. Poza estetyką wykonania na uwagę zasługuje również dopracowany scenariusz oraz ciekawy (znany m. in. z "Lost") sposób narracji. Cenię twórców za to, że w tak rozbudowanej historii potrafią umiejętnie połączyć wszystkie fakty w logiczną, spójną całość. Mam nadzieję, że nie pogubią się w kolejnych sezonach. Podoba mi się również przekształcanie i zazębianie się ze sobą znanych baśniowych wątków. 

W obsadzie również znajdzie się kilku dobrych aktorów, którzy potrafią skutecznie wczuć się w swoich bohaterów. Jak do tej pory najlepiej sprawuje się Lana Parrilla jako Zła Królowa alias Regina. Bardzo lubię jej zimne spojrzenie oraz ton głosu. W swoją postać umiejętnie wciela się również Robert Carlyle, choć wolę go jako pana Golda niż jako Rumplestilskina, któremu momentami stara się przekazać aż nazbyt dużo emocji robiąc dziwne miny, które nie do końca mnie przekonują. Zdecydowanym wzmocnieniem głównej obsady jest również Ginnifer Goodwin wcielająca się w Śnieżkę, która bardzo dobrze odnajduje się w roli delikatnej ale jednocześnie stanowczej i przebojowej kobiety.


Słabo natomiast wypada Josh Dallas jako Książę alias David oraz Jennifer Morrison wcielająca się w postać Emmy, choć muszę przyznać, że w końcowych odcinkach jej postać prezentowała się już znacznie lepiej niż na początku. Cały czas niestety irytuje mnie Jared Gilmore odtwarzający rolę Henry'ego, lecz to pewnie dla tego, że dzieci na ekranie toleruję z drobnymi wyjątkami, jedynie w komediach. Nie wiem czy wina leży tylko i wyłącznie po stronie aktorów, być może scenarzyści również mają w tym swój udział ale te trzy postaci wypadają dość bezbarwnie i nie potrafią wzbudzić we mnie niemal żadnych emocji, w wyniku czego pozostaję obojętny na ich losy.

Z kolei bardzo cieszy mnie fakt, że do stałej obsady dołączą w drugim sezonie Meghan Ory (jako Czerwony Kapturek/ Ruby) oraz Emilie De Ravin (Bella). Obie aktorki nie tylko ogląda się bardzo przyjemnie, ale także ich bohaterki mają w sobie spory potencjał na ciekawą opowieść, która może znacznie urozmaicić fabułę serialu.

Wracając do minusów minionego sezonu, to moją uwagę zwróciły również jednoodcinkowe zapychacze, które nie wnosiły zbyt wiele do przedstawionej historii. Wypadły one po prostu nudno, co negatywnie wpływało na jakość pojedynczych odcinków. Nie interesowała mnie na przykład opowieść o Kopciuszku czy Gburku. Jednak mimo tych drobnych usterek "Once Upon a Time" nadal imponuje dopracowanym scenariuszem.

Pierwszy sezon zakończył się w niezwykle interesującym miejscu, stawiając mieszkańców Storybrooke w zupełnie nowej sytuacji. Świadomi własnej tożsamości i wyposażeni w odzyskane moce będą musieli na nowo nauczyć się życia w normalnym świecie. Zła Królowa straciła władzę i znalazła się na przegranej pozycji. Ale czy aby na pewno? Myślę, że scenarzyści nie pozwolą dobrym mocom tak szybko jej unicestwić. Mam tylko nadzieję, że nie szykują dla niej wewnętrznej przemiany, bo serial wiele by na tym stracił. Jestem bardzo ciekaw w którym kierunku podąży dalej ta historia, gdyż po takim zakończeniu wydarzyć może się praktycznie wszystko.

Niżej wrzucam zapowiedź drugiego sezonu, która choć nie zawiera nowych scen zaostrza apetyt na kolejne odcinki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz