Wczoraj obejrzałem finałowy odcinek piątego sezonu "Gossip Girl". Jakiś czas temu wyczytałem już, że w tym epizodzie serial ma zatoczyć koło i wrócić do punktu wyjścia. Wiele osób wydawało się zawiedzionych tym faktem. Moim zdaniem był to bardzo ciekawy i udany zabieg ze strony scenarzystów. Pokazał bowiem jak, mimo upływu lat, niedojrzali emocjonalnie są bohaterowie tego serialu. Fakt ten nie powinien nikogo dziwić, skoro przyszło im żyć z dala od problemów typowych dla przeciętnego człowieka. Nigdy nie musieli martwić się o pieniądze czy wykształcenie, gdyż dzięki tym pierwszym, drugie tak naprawdę zawsze było dla nich łatwo dostępne i mniej istotne. Dzięki temu mogli bez większych przeszkód oddać się planowaniu coraz to bardziej zawiłych intryg, chwilowym porywom namiętności czy też poszukiwaniu mocnych wrażeń, które bardzo często kończyło się bólem głowy i pobudką w nieznanym miejscu.
Owszem lubiłem śledzić te ich gierki, jednak myślałem, że po zakończeniu liceum ich postawa nieco się zmieni. Tak się niestety nie stało, a poruszane wątki zaczęły ocierać się o granice absurdu. Najbardziej jednak szkoda mi postaci, które zatraciły gdzieś swój dawny charakter. Na plus ewoluował jedynie Nate, który w początkowych seriach wydawał mi się nijaki. Funkcja naczelnego w "Spectatorze" znacznie przysłużyła się tej postaci, podobnie z resztą jak związek z Lolą, któremu kibicuję. Pozostali bohaterowie to już niestety równia pochyła.
Zacznę od Blair, która zawsze była moją ulubioną postacią i mimo paru słabszych momentów nadal nią pozostaje. W tym sezonie zdenerwowała mnie jej niemożność bycia z Chuckiem z powodu wyimaginowanej klątwy. Była to chyba najgłupsza rzecz jaką mogli wymyślić. Nie podobała mi się jej również jej cała historia z Louisem (tak irytującej postaci już dawno w żadnym serialu nie widziałem).
Serena, która zawsze była moim zdaniem kreowana na nieco żałosną postać, w czwartej serii sięgnęła dna, co można było zaobserwować zwłaszcza w finale. Nieudolna próba uwiedzenia Dana zakończyła się fiaskiem i z powrotem skłoniła ją w kierunku narkotyków. Takie rozwiązanie bardzo mnie ucieszyło. Jakoś nie wyobrażam sobie tej postaci jako zrównoważonej emocjonalnie kobiety, która wie czego chce od życia. Z takimi rodzicami to po prostu niemożliwe.
Jeśli chodzi o Chucka, to moim zdaniem zbytnio złagodniał. Zaszła w nim przemiana i wydoroślał, stracił jednak przy tym swoją dawną nieprzewidywalność. Mam nadzieję, że decyzja Burta, by odsunąć go od Buss Industries, przywróci dawnego, zawziętego Charlesa, który potrafił rozkręcić akcję w tym serialu. Burt słusznie pokazał mu, że zbytnio stracił głowę dla Blair. Nie rozumiem jednak, dlaczego gdy miał ją już w garści, postanowił odsunąć ją od siebie.
No i na koniec został mi Dan, najbardziej irytujący z całej piątki. Kiedyś bardzo go lubiłem, teraz drażni jak mało kto. Spiskuje na równi ze wszystkimi ale zawsze ma dla siebie jakieś usprawiedliwienie i szybko zapomina o własnych wyskokach. Chłopak z zasadami, który moim zdaniem jest największym hipokrytą z całej paczki. Dał się wciągnąć w świat intryg i stał się taki sam jak cała reszta, jednak przekonanie o własnej nieskazitelności czyni go najgorszym z nich wszystkich. Dobrze, że pozbyli się Jenny i Vanessy. Z Danem mogliby zrobić to samo. Nie wiem co te dziewczyny w nim widzą.
Choć piąty sezon "Gossip Girl" bardzo mi się dłużył i był zdecydowanie najsłabszy ze wszystkich. To obejrzę szóstą serię, bo ma liczyć tylko 11 odcinków i zamknąć całą historię. Mam nadzieję, że dostanę satysfakcjonujące zakończenie bez happy endu.
Ostatni sezon "Plotkary" rusza 8 października.
Mam podobne odczucia. Wątek z klątwą przez którą Blair nie może być z Chuckiem to rzeczywiście najgłupsze co mogli wymyślić. Gdy oglądałam dotyczące tego odcinki jedyna nasuwająca mi się myśl to,że albo żartują, albo to jakiś sen,ale to nie może być rzeczywistość! A jednak...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Dana, to także kiedyś go lubiłam i nadal lubię. Oczywiście zgadzam się z Tobą- kiedyś był trzymającym z dala od intryg uczciwym chłopakiem,a teraz spiskuje na równi z wszystkimi,a mimo to mam do niego jakąś trudną do opisania słabość.
Zachowania Chucka całkowicie nie rozumiem. Podobnie jak Blair,która muszę podkreślić, straszliwie mnie irytowała w tym sezonie.
No cóż, nic innego jak czekać na 6 sezon, może zakończy się... satysfakcjonująco.
Według mnie ten serial powinien skończyć się dawno temu :). 5 sezon był męczarnią i oglądałam go chyba tylko i wyłącznie z przyzwyczajenia. Kiedy byli w szkole to wszystko miało jakiś sens, nadzieję dawały jeszcze czasy, kiedy Blair i Serena próbowały studiować.
OdpowiedzUsuńCo do postaci. Nigdy nie lubiłam Sereny, jest typem dziewczyny, której zawsze wszystko ujdzie na sucho. Nate zawsze wzbudzał sympatię, może dlatego, że najmniej z nich wszystkich spiskował, a jak już musiał to dla dobra przyjaciół, a nie samych siebie. Chuck też zawsze należał do moich ulubionych postaci, ale to chyba dlatego, że mam słabość do sarkastycznych i wrednych charakterków. Blair - raz ją lubiłam, raz podziwiałam a niekiedy miałam ochotę wrzucić ją do oceanu. I w sumie bardzo dobrze, że była tak barwną postacią wzbudzającą tyle emocji :). Natomiast Dan,Dan,Dan...zawsze był hipokrytą i gdy tylko miał okazję spiskował ile wlezie, gdy stał się "gwiazdą" literatury tylko się to spotęgowało. Najbardziej żal w 5 serii było mi Rufusa, bo został przez Lily potraktowany jak pies :(.
Co do 6 sezonu cieszę się, że będzie miał tylko 11 odcinków, bo pora zakończyć tę falę spisków, niepowodzeń a potem happy endów. Mam nadzieję, że zakończenie nie będzie typowym dla hollywoodu...
Zaczęłam oglądać serial po przeczytaniu jakiś czas temu Twojej recenzji :) niestety nie miałam jak skomentować a bardzo mi się podobała. Obecnie jestem w połowie 1-wszego sezonu dopiero, więc muszę nadrobić sporo, ale serial jest świetny. Zatoczenie koła w końcowych odcinkach to faktycznie ciekawy zabieg. Zobaczymy jak zakończy się 6-ty sezon.
OdpowiedzUsuń