W oczekiwaniu na nowy sezon - Revenge

Wakacje to czas wypoczynku i przerw w emisji wielu seriali, a na plan pierwszy wysuwają się produkcje kablówek, które przez wielu są uznawane za bardziej ambitne niż seriale stacji ogólnodostępnych. Lato to zatem dobra okazja na podsumowanie zakończonych sezonów.

Na pierwszy ogień postanowiłem wziąć "Revenge" stacji ABC, który to serial przyciągnął moją uwagę ze względu na Emily VanCamp (moją ulubioną aktorkę serialową, o której pisałem już tutaj), która wciela się w młodą dziewczynę, dokonująca tytułowej zemsty. Produkcja była zapowiadana jako współczesna wersja powieści "Hrabia Monte Christo" Alexandra Dumasa, wypełniona intrygami i zaskakującymi zwrotami akcji. W związku z dobrą promocją i ulubioną aktorką w roli głównej moje oczekiwania znacznie wzrosły i sprawiły, że była to najbardziej oczekiwana przeze mnie premiera w sezonie 2011/12. (Dalej SPOILERY, dlatego nie polecam lektury tym, którzy dopiero mają zamiar obejrzeć).


Po świetnym pilocie czułem, że dalej może być tylko lepiej. Niestety po kilku pierwszych odcinkach odczułem dziwne wrażenie schematyczności w scenariuszu typowej dla seriali proceduralnych. W każdym bowiem epizodzie Emily dokonywała zemsty na kolejnej osobie i przychodziło jej to nadzwyczaj łatwo. Na całe szczęście twórcy odeszli od tej koncepcji na tyle szybko, że serial nie zdążył mnie znudzić i dalej było już tylko lepiej, aż do...

... piętnastego odcinka, zatytułowanego "Chaos", w którym zostały przedstawione wydarzenia z przyjęcia zaręczynowego Emily i Daniela, które to rozpoczynało akcję całego serialu. Niestety sposób rozwiązania tego wątku zupełnie mnie nie zadowolił. Moim zdaniem śmierć Tylera była zbyt naciągana i jakby wpisana na siłę tylko po to, by nie uśmiercić młodego Graysona, którego polubili widzowie. Kolejny epizod był moim zdaniem najnudniejszy w całym sezonie i sprawił, że zwątpiłem w ten serial. Dodatkowo z klimatu pełnego intryg Hamptons wyrwała mnie dość długa przerwa w emisji.

Później na całe szczęście akcja znów zaczęła nabierać tempa i losy bohaterów znów przykuły moją uwagę. Najlepiej oceniam pojawienie się coraz więcej trudności na drodze Emily i jej zwątpienie w słuszność własnych poczynań. Twórcom i aktorce udało się stworzyć naprawdę interesującą postać. W tym serialu nic tak naprawdę nie jest czarno-białe i to jest chyba jego największą zaletą.

Co do zakończenia, to jestem ciekaw, czy ktoś zginie. Szczerze moim zdaniem postać Charlotte ma potencjał, a bez Victorii ciężko mi sobie wyobrazić ten serial. No ale zobaczymy. Powrót Amandy na pewno w interesujący sposób skomplikował całą sytuację, nie przepadam jednak z tą postacią. Za najsłabszy punkt serialu uważam Declana - aktor już w "Gossip Girl" strasznie irytował, a tu jeszcze bardziej mnie denerwuje.

Zastanawia mnie również kto zagra matkę Emily, podobno ma też pojawić się matka Victorii, a aktorka wcielająca się w Amandę, ku mej rozpaczy dołączyła do stałej obsady. Chociaż czekam na drugi sezon, to mam obawy, że może on nie być równie dobry jak pierwszy. Mam nadzieję, że scenarzyści mają już dobrze to wszystko przemyślane. Szkoda byłoby okryć ten dobry serial złą sławą, tak jak miało to miejsce w przypadku "Prison Break" czy "Heroes", których początki również były rewelacyjne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz