Ostatnio miałem okazję obejrzeć film Barka Konopki zatytułowany "Lęk wysokości", który przedstawia losy prezentera telewizyjnego, zmagającego się ze schizofrenią ojca. W zalewie amerykańskich seriali dosyć rzadko sięgam do polskiego kina, lecz chyba czas najwyższy by to zmienić, ponieważ ten psychologiczny dramat mnie zachwycił.
Owszem temat nie jest nowatorski i nie został przedstawiony w jakiś odkrywczy sposób, nie zmienia to jednak faktu, że "Lęk wysokości" to film niezwykle prawdziwy i przejmujący. Za największą zaletę produkcji należy uznać nieco nostalgiczny klimat, który mnie absolutnie wciągnął. W trakcie seansu ani razu nie zdarzyło mi się bowiem wcisnąć pauzy, a napisy końcowe nastąpiły jak dla mnie zdecydowanie za szybko.
Na ten wciągający klimat składały się nie tylko dobrze rozpisane sceny i scenografia czy zabawa światłem ale przede wszystkim świetna gra aktorska Krzysztofa Stroińskiego i Marcina Dorocińskiego. Zwłaszcza ten drugi wypadł jak dla mnie bardzo przekonująco i prawdziwie. Wyraźnie bowiem można było zaobserwować jak choroba ojca pożera Tomka i przejmuje kontrolę nad jego życiem. Obaj aktorzy moim zdaniem bardzo dobrze operowali mimiką twarzy przekazując emocje swoich bohaterów.
Zainteresowała mnie również matka Tomka grana przez Dorotę Kolak, której motywy działania byłby dla mnie zupełnie niejasne, gdyby nie zastosowane przez scenarzystów retrospekcje. Jedynie Magdalenę Popławską, wcielającą się w żonę Tomka zastąpiłbym kimś innym, ponieważ momentami jej zachowanie było dla mnie zbyt teatralne i przez to mało wiarygodne.
Jednak nie chciałbym ograniczać się jedynie do licznych zalet filmu ale poświęcić też trochę uwagi poruszonym w nim tematom. Pierwszym z nich jest schizofrenia, która pozbawiła Wojciecha możliwości normalnego życia i oddaliła go od bliskich. Mężczyzna nie chce być dla nich ciężarem, jednak nie jest w stanie samodzielnie żyć. Nie chce przebywać w zakładzie i nie potrafi znaleźć już dla siebie bezpiecznego miejsca. Wie, że jedynym sposobem na przezwyciężenie własnych słabości jest śmierć.
Film to także studium relacji ojca z synem. Tomek widzi jak choroba zabiera mu ukochanego tatę, z którym w dzieciństwie wspólnie chodził po górach. Nie potrafi normalnie egzystować ze świadomością, że Wojciech przebywa w zakładzie zagubiony i zdany jedynie na siebie. Jest też świadom dziedziczności schizofrenii i obawia się o przyszłość swoją i najbliższych.
Jednak przede wszystkim "Lęk wysokości" to film o trudnych wyborach i tytułowym lęku przed ich dokonaniem oraz nieodgadnioną przyszłością. Tomek musi w pewnym momencie wybrać pomiędzy swoim dorosłym życiem i rodziną, a chorym ojcem, wiedząc przy tym, że żadna droga nie jest tą w pełni właściwą. Czuje strach przed przyszłością, nad którą wisi niepewność o własne zdrowie i zdrowie nienarodzonego dziecka. Myślę, że wewnętrzne demony Tomka mogą prezentować lęk drzemiący w każdym z nas. Nigdy nie wiemy bowiem co przyniesie kolejny dzień, dla nas i dla naszych bliskich oraz czy podejmowane przez nas decyzje są tymi właściwymi.
Bardzo podobało mi się również niejednoznaczne zakończenie, które odbieram jako pozytywny przekaz mówiący o tym, że można przezwyciężyć wewnętrzne obawy oraz, że po gorszym okresie zawsze przychodzą lepsze dni.
Brzmi ciekawie. Muszę oglądać więcej polskich filmów. :)
OdpowiedzUsuńTo już kolejna pozytywna recenzja tego filmu. Chyba pora się w nim zapoznać, szczególnie, że polskie kino niestety w świetne pozycje nie obfituje.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie polecam ten film. Ja również stronię na co dzień od współczesnego polskiego kina ale chyba czas to zmienić. Planuję w niedalekiej przyszłości zobaczyć "Różę" Smarzowskiego, bo słyszałem wiele osób zachwalało mi już ten film.
OdpowiedzUsuń