Filmowa noc cz. 3 - Blue Valentine


Ostatnim filmem, który udało mi się zobaczyć wczoraj w nocy jest "Blue Valentine" w reżyserii Dereka Cianfrance'a z Ryan'em Goslingiem i Michelle Williams w rolach głównych. Jest to historia młodego małżeństwa - Deana i Cindy, których związek przeżywa poważny kryzys.

Bohaterowie podejmują próbę ratowania swojej relacji, jednak bardzo szybko uświadamiają sobie, że dawny ogień już się wypalił i nie ma właściwie czego zbierać. Bardzo podobał mi się sposób prowadzenia narracji polegający na przeplataniu scen z przeszłości z obecnymi wydarzeniami. Pozwoliło na zwiększenie mojego zainteresowania przebiegiem wcześniejszego rozwoju związku bohaterów jak i obecnej próby jego ratowania.

W filmie na uwagę zasługuje tylko, a właściwie aż, para głównych postaci, które moim zdaniem zostały bardzo dobrze rozpisane i zagrane. Jednak obraz nie przedstawia dokładnych portretów psychologicznych Deana i Cindy, a jednie pozwala wysnuwać wnioski na podstawie ich zachowań, pozostawiając tym samym sporo nieodpowiedzeń, które również uważam za zaletę filmu.

Zacznę może od Deana, który został przedstawiony jako prostolinijny mężczyzna o duszy dziecka, wierzący w prawdziwą miłość od pierwszego wejrzenia. To wieczny marzyciel, który dla swej ukochanej jest w stanie zrobić wszystko i nigdy nie byłby w stanie świadomie jej skrzywdzić. Niestety jego wyobrażenia o sielankowym życiu w szczęśliwym małżeństwie bardzo szybko zostają zweryfikowane przez szarą rzeczywistość, która głównie opiera się na pracy zarobkowej i wykonywaniu innych przyziemnych obowiązków.


Cindy stanowi natomiast moim zdaniem zupełne przeciwieństwo swojego męża. Jest to również znacznie bardziej złożona postać, która zapewne przez wiele osób będzie postrzegana w inny sposób. Ja widzę ją jako twardo stąpającą po ziemi kobietę, świadomą tego, że życie nie ma nic wspólnego z romantycznymi opowieściami. Wie, że musi wybrać mężczyznę, który zatroszczy się o nią i jej nienarodzone dziecko, bo tylko w ten sposób będzie mogła zapewnić sobie i córce bezpieczne i stabilne życie. Nie zastanawia się początkowo nad tym czego pragnie i chyba nie do końca sama wie co dałoby jej prawdziwe szczęście. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że słuchając głosu rozsądku podejmuje tak naprawdę większe ryzyko.

I chyba tak naprawdę o tym jest ten film, o wsłuchiwaniu się w głos własnego serca. W jednej z początkowych scen Cindy zastanawiała się, czy można zawierzyć własnym uczuciom, które przecież tak często bywają niestałe. Po obejrzeniu "Blue Valentine" jestem jednak pewien jednego, na pewno nie warto ich całkowicie ignorować, bo rozsądek równie często bywa złym doradcą.

Na koniec chciałem wspomnieć jeszcze krótko o grze aktorskiej. Nie oglądam wielu filmów ale Ryan Gosling wypadł moim zdaniem bardzo przekonująco. Wykreował zupełnie inną postać, niż chociażby Stephen Meyers z "The Ides of March", a to chyba dobrze świadczy o nim jako aktorze. Film jednak należał moim zdaniem do Michelle Williams, choć pewnie w tym i zasługa scenarzystów, którzy dali jej bardziej interesującą postać. Porównując Cindy z Almą z "Brokeback Mountain" muszę stwierdzić, że aktorce należą się duże słowa uznania, wszak obie kobiety są swoimi absolutnymi przeciwieństwami.

Film polecam absolutnie wszystkim, bez wyjątku.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz