Letnie premiery: Bunheads


Przy okazji wspomnień "Gilmore Girls" pisałem o nowym serialu Amy Shemran-Palladino, zatytułowanym "Bunheads". Dziś chciałbym nieco bliżej przyjrzeć się tej produkcji. Liczne podobieństwa do "Kochanych kłopotów" od razu rzucają się w oczy i myślę, że bez problemu zauważą je również ci, którzy nie wiedzą o tym, że za obie produkcje odpowiada ta sama osoba.

Po pięciu wyemitowanych odcinkach muszę stwierdzić jednak, że choć klimatem i bohaterami serial bardzo przypomina wcześniejsze dzieło Palladino, to jednak toczy się własnym życiem, które zdołało mnie już trochę  urzec. Zacznę zatem od początku...

W pierwszym odcinku poznajemy zawodową tancerkę Michelle, która pod wpływem impulsu wychodzi za swojego wielbiciela - Hubbella Flowersa i wraz z nim opuszcza Las Vegas, by zamieszkać w jego rodzinnym  miasteczku - Paradise. Jak się okazuje Hubbell mieszka wraz ze swoją nieco ekscentryczną matką - Fanny, która prowadzi szkółkę tańca dla dziewcząt.

DALEJ MOŻLIWE SPOILERY

Sytuacja znacznie komplikuje się, gdy Hubbell ginie w wypadku i zapisuje dom wraz z okolicznymi ziemiami swej świeżo upieczonej żonie. Michelle i Fanny zostają zmuszone nauczyć się wspólnego życia i radzić sobie z trudami codzienności, jak np. problemy finansowe. Choć obie kobiety znacznie się różnią, są w stanie odnaleźć nić porozumienia. Między bohaterkami można zaobserwować wyraźną chemię, która w dużej mierze napędza akcję i stanowi jak do tej pory największą siłę serialu. Razi niestety fakt, iż Michelle zbyt przypomina sposobem wypowiadania się i gestykulacją Lorelai Gilmore. Paradoksalnie Funny, grana przez Kelly Bishop w dużo większym stopniu odróżnia się od Emily z "Kochanych kłopotów". Mimo to sceny z ich udziałem ogląda się naprawdę dobrze. Wystarczy po prostu nie myśleć o wcześniejszym serialu Palladino, a skupić się na "Bunheads".


Bliżej poznajemy również cztery uczennice Funny: Melanie, Sashę, Boo i Ginnie. Niestety jak do tej pory dziewczyny wypadają dość bezbarwnie na tle swoich mentorek. Przekonała mnie jedynie Sasha, która z pozoru wydaje się być dość zawzięta i oschła, a tak naprawdę jest dobrą dziewczyną, zaniedbaną przez rodziców. Najwięcej scen otrzymała jak dotąd Boo, lecz wcielająca się w nią aktorka ma dość ograniczoną mimikę, za sprawą czego jej postać wypada bardzo nienaturalnie i denerwująco. Dwie pozostałe dziewczyny są na razie trochę z boku. Ich wątki prawdopodobnie dopiero zostaną rozwinięte w następnych epizodach.

Z kolei dość ciekawie został przedstawiony klimat sennego Paradise, które co prawda trochę przypomina Stars Hollow, lecz pewnie zaoferuje sporo własnych dziwactw w nadchodzących odcinkach. Póki co bardzo rozbawił mnie motyw z prywatną drogą, na teren której nie wkraczają mieszkańcy miasteczka oraz postać Truly - zakochanej w Hubbell'u.

Po pięciu epizodach "Bunheads" czekam na więcej. Sutton Foster i Kelly Bishop wypadają bardzo dobrze i jestem ciekaw jak dalej rozwinie się sytuacja pomiędzy ich bohaterkami. Serial polecam wypróbować każdemu fanowi "Gilmore Girls", dobrych dialogów i lekkich obyczajówek, przy których można się odprężyć.

Dla tych z Was, którzy jeszcze nie widzieli i zastanawiają się czy zacząć, wrzucam zapowiedź:


6 komentarzy:

  1. Nie czytałam żeby sobie nie zaspoilerować, ale czy ja tam widzę Kelly Bishop i baletnice :D? Zdecydowanie trzeba będzie obejrzeć!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zobacz koniecznie. Jestem po 5 odcinkach i już się wczułem w klimat:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie oglądąłam "Gilmore Girls", czego bardzo żałuję. Muszę to koniecznie nadrobić.

    Czytałam już na jednym blogu recenzję "Bunheads" i jestem bardzo ciekawa tego serialu :)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie "Gilmore Girls" to dla Ciebie pozycja obowiązkowa. Mnie ten serial skutecznie pomógł przetrwać najgorszą sesję na studiach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się miałam za to zabrać parę tygodni temu, ale zauważyłam, że napisy zrobiono tylko do pierwszych sześciu odcinków, więc trochę się boję, że się wciągnę, a potem będę chciała oglądać dalej, ale zrozumiem może 50%... No może troszkę więcej, aż taka słaba z angielskiego nie jestem ;P Ale z drugiej strony to może być ciekawe doświadczenie, sprawdzę, jak dużo uda mi się zrozumieć i może podszkolę się w języku... A temat serialu bardzo mi się podoba. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja poza pilotem to oglądałem już bez napisów, a orłem z angielskiego nie jestem, więc myślę, że spokojnie możesz oglądać. Poza tym napisy pewnie wkrótce się pojawią, a serial naprawdę wart obejrzenia :)

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz