Broken - Once Upon a Time 2x01


Po finale pierwszego sezonu byłem bardzo ciekaw jaki obrót przybiorą sprawy w Storybrooke. Długie oczekiwanie dobiegło wreszcie końca i po seansie pierwszego odcinka drugiego sezonu "Once Upon a Time" muszę przyznać, że spodziewałem się czegoś innego.

DALEJ SPOILERY DOTYCZĄCE ODCINKA

Zaskoczyła mnie pierwsza scena z udziałem Michaela Raymonda-Jamesa (Rene z "Czystej krwi"), która póki co nijak ma się do reszty fabuły epizodu i bardzo podsyciła moją ciekawość. Jestem ciekaw kim jest tajemniczy mężczyzna otrzymujący informację o złamaniu klątwy. W sieci natknąłem się na komentarze, że może on być ojcem Hanry'ego lub zaginionym synem Rumpeltilskina. Ja sam nie wiem, która możliwość wydaje się bardziej prawdopodobna. Liczę na to, że scenarzyści miło mnie zaskoczą w tej kwestii. 

Pozostając przy Rumplu, można było zaobserwować, że to właśnie on rozdaje karty w Storybrooke. Sprowadzenie przez niego pochłaniacza dusz (to moje wolne tłumaczenie określenia soul-sucker) doprowadziło do całkiem interesującego obrotu wydarzeń w miasteczku, choć jak dla mnie nastąpiło to trochę za szybko i nie pozwoliło rozwinąć wątku złamanej klątwy. I właśnie to jest mój największy zarzut wobec premiery sezonu, że podobnie jak w majowym finale wydarzenia rozgrywały się w zbyt szybkim tempie, tracąc po drodze fabularną siłę. Prawie w ogóle nie było miejsca na rozmowy między bohaterami, które moim zdaniem po odzyskaniu pamięci mogły wypaść całkiem interesująco. Zamiast tego akcja dalej szybko pędziła do przodu.


Na całe szczęście nowy obrót spraw potrafił mnie zainteresować. Ciekawie wypadł bowiem motyw naznaczenia za sprawą magicznego amuletu. Pozytywnie odbieram również ponowne pojawienie się zaczarowanego kapelusza, który zdemaskował wcześniejsze działania Reginy oraz doprowadził do interesującego cliffhangera na końcu odcinka. Mam nadzieję, że Emma i Śnieżka pozostaną w baśniowym świecie przez jakiś czas. W coraz większym stopniu zaczynam bowiem odczuwać chemię pomiędzy tymi dwiema bohaterkami i uważam, że razem tworzą ciekawą drużynę.

Jeśli chodzi o baśniową rzeczywistość, to ciekawie zaplanowano moim zdaniem połączenie historii Aurory z losami Mulan. Przebieg wydarzeń również oceniam pozytywnie, choć aktorka wcielająca się w Śpiącą Królewnę nie do końca pasowała mi do tej roli. Najbardziej jednak spodobał mi się zabieg scenarzystów polegający na  tym, że nie wszystkie baśniowe postaci za sprawą klątwy zostały przeniesione do Maine oraz fakt, że losy księżniczek i Filipa okazały się nie być retrospekcją, do czego przyzwyczaił nas pierwszy sezon. Mam nadzieję, że poszukując drogi powrotnej bohaterki natkną się jeszcze na innych mieszkańców baśniowego świata.

Cieszy mnie również powiększenie stałej obsady serialu o Emilie de Ravin (Bella) i Meghan Ory (Czerwony Kapturek), których postaci mają moim zdaniem spory potencjał. Czekam zatem na kolejne odcinki i mam przeczucie, że obecny sezon może być nawet lepszy niż jego poprzednik.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz