Grey's Anatomy 9x04 - "I Saw Her Standing There"


W czwartym odcinku dziewiątego sezonu "Chirurgów" otrzymaliśmy przede wszystkim sporą dawkę medycyny i humoru, których w takich ilościach nie widziałem w serialu już do dłuższego czasu.

DALEJ MOŻLIWE SPOILERY

Do Seattle Grace Mercy West trafił mężczyzna ze skomplikowanym guzem, którego usunięcia podjęła się Meredith. Interesująco wypadła także historia pacjenta z przerośniętą moszną, który wzbudził nie małą sensację w szpitalu. Nad jego przypadkiem pracował Webber wspólnie z Catherine Avery, której ponowne pojawienie się w Seattle dało scenarzystom okazję do wykreowania wielu humorystycznych sytuacji i dialogów. Najbardziej podobała mi się chyba rozmowa nowej kochanki Richarda z Kepner na temat seksu oraz wpływ romansu matki na Jacksona. Scena, w której Avery mówi Webberowi, że będzie miał go na oku, jak i sama operacja, podczas której Bailey sypała kawałami, również wypadły bardzo zabawnie.

Jeśli chodzi o medyczny aspekt odcinka, to dobrze moim zdaniem została rozpisana również historia Cristiny i doktora Thomasa, który znalazł się na celowniku swoich młodszych współpracowników. Rozmowy Yang ze starszym lekarzem oglądało się bardzo przyjemnie, a podczas wspólnego popijania drinków wyraźnie można było zaobserwować, że między tą dwójką zaczyna rodzić się przyjaźń. Ciekawie przedstawiona została również relacja Cristiny z doktorem Parkerem, który jest dla niej jedynie odskocznią od pozostawionych w domu problemów.


Wracając do wydarzeń rozgrywających się w Seattle, na uwagę zasługuje powolne i konsekwentne prowadzenie przez scenarzystów wątku Arizony, która zaczyna godzić się z zaistniałą sytuacją. Było to widoczne podczas jej rozmów z Alexem i doktorem Moore'm ale przede wszystkim w jej zachowaniu w stosunku do Callie, gdy zaproponowała żonie wspólne oglądanie telewizji. Z udziałem Torres bardzo podobała mi się także scena w barze i jej rozmowa z Owenem dotycząca kryzysów panujących w ich małżeństwach.

Pozostając przy temacie małżeństw, to muszę przyznać, że przyjemnie ogląda mi się Meredith i Dereka razem, i choć nie jestem zwolennikiem happy endów, to mam nadzieję, że twórcy pozostawią w spokoju ich związek. Po raz kolejny raził mnie natomiast brak smutku lub chociaż nostalgii Grey spowodowanej żałobą po Lexie. Pozytywnie oceniam natomiast Dereka w roli mentora. Miło byłoby gdyby twórcy postanowili jednak pozostawić go w stanie niepełnej sprawności i pokazać na jego przykładzie, że w obliczu przykrych niespodzianek losu można odnaleźć swoje nowe powołanie.

Podsumowując, "I Saw Her Standing There" był moim zdaniem najmniej emocjonujący spośród dotychczas wyemitowanych odcinków dziewiątego sezonu. Nie zmienia to jednak faktu, że wypadł dobrze i oglądało się go bardzo przyjemnie. Głównie za sprawą dobrze napisanych dialogów i humoru, które moim zdaniem stanowią udany powrót do korzeni serialu. Jeśli kolejne epizody utrzymają równie wysoki poziom to jestem spokojny o przyszłość serialu i nie widzę żadnych powodów, by miał się w najbliższym czasie zakończyć.

Na deser wrzucam zapowiedź następnego odcinka, na który znowu niestety musimy czekać dwa tygodnie:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz