Serialowe premiery: Chicago Fire


Jestem właśnie po seansie pierwszego odcinka nowego serialu, przedstawiającego losy grupy strażaków z Chicago od Dicka Wolfa - twórcy popularnej serii "Law & Order".

DALEJ MOŻLIWE DROBNE SPOILERY

Obok "Arrow" stacji The CW, "Chicago Fire" był najbardziej wyczekiwanym przeze mnie debiutem tegorocznego sezonu. Liczyłem na to, że dostanę produkt przypominający klimatem i sposobem realizacji "Brygadę Ratunkową" lub "Traumę" - seriale w których panowało szybkie tempo akcji, a akcje ratownicze w płynny sposób przeplatały się z prywatnymi losami bohaterów. W ogóle nie oczekiwałem natomiast podobieństw do "Rescue Me", gdzie tak naprawdę praca w straży była jedynie tłem analizowanych zjawisk patologicznych zachodzący w życiu bohaterów.

Po seansie mogę stwierdzić, że moje przypuszczania okazały się trafione. Pilotowy odcinek bardzo przypominał mi bowiem, debiutującą na antenie NBC przed trzema laty "Traumę" i korzystał z dość utartych schematów. Mieliśmy tutaj rozpacz po zmarłym w trakcie pożaru koledze, która poróżniła dwóch dawnych przyjaciół, zmuszonych do podjęcia próby pojednania i akceptacji zaistniałej sytuacji. Pojawił się również nowicjusz, który dopiero zaczyna swoją przygodę w straży i musi przejść chrzest, pozwalający na uzyskanie miana pełnoprawnego członka załogi.



Bohaterowie zostali przez twórców bardzo delikatnie zarysowani, dzięki czemu na pewno będą mogli jeszcze wiele razy mnie zaskoczyć. Jest to jednak dość typowe w tego typu serialach, gdzie na pierwszy plan wysuwają się nie tyle postaci, co wydarzenia i koleje losu, z którymi przychodzi im się zmagać. Najwięcej światła w odcinku rzucono na Casey'ego i Severide'a - wspomnianych przyjaciół, którzy miesiąc po śmierci kolegi odczuwają żal do siebie na wzajem połączony z wyrzutami sumienia i żałobą. Sytuacja została jednak rozwiązana dość szybko, gdyż już w końcowych scenach epizodu mężczyźni udzielają sobie wzajemnie pomocy podczas jednego z pożarów. Uważam, że ten wątek przybliżył jedynie sylwetki bohaterów ale nie wniósł do fabuły nic szczególnego i był bardzo przewidywalny.

Moim zdaniem znacznie ciekawiej w odcinku wypadła historia ich współpracowniczek - Leslie i Gabrieli, które pod namową przełożonego zawarły pakt milczenia w sprawie wydarzeń, rozgrywających się podczas akcji ratowniczej pewnej dziewczynki. Zabawnie z kolei wypadły sceny z udziałem Millsa, który dopiero będzie musiał nauczyć się zasad obowiązujących w remizie. Pozostali członkowie załogi póki co stanowili jedynie tło dla tej piątki. Liczę jednak, że w kolejnych odcinkach ich wątki zostaną bardziej rozwinięte.

Podsumowując, pierwszy odcinek "Chicago Fire", oceniam pozytywnie, gdyż choć nie był dla mnie zbyt dużym zaskoczeniem, to w pełni spełnił pokładane w nim nadzieje. Myślę, że z upływem tygodni zacznie robić się coraz bardziej interesująco a bohaterowie dadzą lepiej się poznać. Pamiętam, że pierwszy odcinek "Ostrego dyżuru" również jakoś szczególnie mnie nie zachwycił a potem uzależniłem się na dobre. W tego typu produkcjach chyba zawsze występuje taka tendencja, że trzeba im dać kilka tygodni, by później nie można było się od nich oderwać. Pozostaje jednak pytanie, czy "Chicago Fire" uda się utrzymać przynajmniej połowę tego czasu, jaki na antenie NBC przetrwał "ER". Patrząc na wcześniejsze dokonania Dicka Wolfa można mieć taką nadzieję, choć z drugiej strony dziś takie seriale chyba już nie sprzedają się tak jak kiedyś. W każdym razie ja trzymam kciuki, tym bardziej, że zapowiedź kolejnych odcinków prezentuje się bardzo interesująco:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz