Tym razem mam dla Was garść wrażeń dotyczących najnowszych odcinków: "Chicago Fire", "Hart of Dixie" i "90210".
Chicago Fire 1x02 - Mon Amour
W drugim odcinku nowego dramatu NBC działo się naprawdę sporo. Mogliśmy obserwować akcję ratowniczą zasypanego robotnika, pijanego mężczyzny i dziewczyn uwięzionych w samochodzie. Niestety tylko ta ostania misja potrafiła mnie zainteresować. Najbardziej emocjonująco wypadła moim zdaniem scena, w której matka blondynki pytała Casey'ego o swoje dziecko. Zakończenie odcinka, w którym mogliśmy oglądać Severide'a odwiedzającego żonę zmarłego mężczyzny, również oceniam pozytywnie, gdyż wypadło całkiem przekonująco i wzruszająco za razem. Jednak pozostała część epizodu moim zdaniem nie prezentowała się już tak atrakcyjnie. Osobiste perypetie bohaterów jakoś nie potrafiły mnie zainteresować. Szczególnie sztampowy wydał mi się wątek Dawson, wodzącej maślanymi oczami za Casey'm. Humor obecny podczas barbecue i sceny w klubie także jakoś szczególnie do mnie nie przemówił. Póki co jedyną interesującą, choć i tak niezbyt odkrywczą, historię otrzymał Severide, który zapewne już wkrótce będzie zmuszony zmierzyć się ze swoim uzależnieniem. Mam nadzieję, że kolejne odcinki zaprezentują coś więcej, bo ten epizod mnie zawiódł.
Hart of Dixie 2x03 - "It Makes You Happy"
Historia zakręconej pani doktor, nadal potrafi skutecznie rozluźnić lekkim humorem. Tym razem mogliśmy obserwować nadzieje Zoe na to, że do Bluebell zawitała epidemia trądu, co pomogłoby jej lepiej wypaść w artykule dotyczącym absolwentów Hopkinsa. W "It Makes You Happy" pozytywnie oceniam również rozmowę Bricka z niedoszłym zięciem, która rzuciła sporo światła na ich relację i pokazała jak bardzo byli sobie bliscy. Najbardziej jednak podobała mi się tym razem Lemon, która postanowiła wyprzedzić George'a w znalezieniu nowego partnera. Sceny z udziałem Jamie King w ciekawy sposób pokazały wewnętrzną przemianę zachodzącą w jej bohaterce, która dzięki wsparciu Anabeth znalazła w sobie siłę, by wziąć się w garść. Nowa misja Lemon, której celem stało się zwycięstwo Levona w nadchodzących wyborach i przepędzenie z miasteczka Ruby, daje nadzieję na interesujący rozwój wydarzeń. Z przyjemnością zasiądę zatem do kolejnych odcinków.
90210 5x01-02
Moje najbardziej wstydliwe guilty pleasure powróciło z piątym sezonem. Oglądając dwa premierowe odcinki, otwierające nową serię wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, dlaczego w ogóle oglądam ten serial. Bohaterowie są bowiem albo pozbawieni wyrazu lub aż zanadto przerysowani, wszystkich łączy jednak brak konsekwencji w działaniu i bardzo krótka pamięć. Nowe wątki również nie prezentują się zbyt atrakcyjnie i odkrywczo. Nie wiem czy piękne widoki i estetyka wykonania są tym co tak bardzo przyciąga mnie do tego serialu. Chyba nie. "90210" ma jednak w sobie coś, co pozwala mi całkowicie się odprężyć i nie wymaga ode mnie żadnego wysiłku.
Wracając jednak do obejrzanych odcinków. To jedynymi interesująco zapowiadającymi się wątkami są jak dla mnie historia Adrianny i jej wiszącego w powietrzu romansu oraz kłopoty małżeńskie Naomi, która nie potrafi zaskarbić sobie sympatii przyjaciela Maxa. Pozytywnie oceniam również brak Ivy, która od dłuższego czasu mnie irytowała. Chętnie pozbyłbym się również Dixona i Liama, którzy są strasznie nijacy. Mimo, iż serial nie ma zbyt wiele do zaoferowania, to ogląda mi się go naprawdę przyjemnie i wiem, że pozostanę mu wierny. Może jeszcze kiedyś szerzej o nim wspomnę, choć nie wiem czy produkcja o zmutowanych uczuciowo nastolatkach jest warta opisywania. Nie ulega jednak wątpliwości, że można przy niej odpocząć.
Generalnie 90210 zawodzi mnie już drugi sezon i chyba niestety z każdym kolejnym odcinkiem przekonuję się, że nie warto tracić co tydzień 42 minut na ten serial. Brak myślenia postaci zaczyna mi niepokojąco doskwierać. Nie mogę zrozumieć, dlaczego np. Navid w ogóle nie interesuje się losem swojego najlepszego przyjaciela Dixona? 90210 straciło swój urok i mam nadzieję, że ten sezon będzie ostatnim.
OdpowiedzUsuńHart of Dixie jak zwykle nie zawodzi, dziwi mnie dlaczego ten serial ma tak słabą oglądalność w USA. Chociaż od początku polubiłam Zoe, to ostatnio zeszła na drugi plan. Jakoś nie kręcą mnie jej rozterki miłosne. Za to Lemon jest niesamowita! Najlepsza scena, gdy zdecydowała, że zdejmie sweterek!
Ja szczerze powiem, że "90210" porzuciłam gdzieś w połowie trzeciego sezonu. Na początku owszem, też się przy nim odprężałam, ale kolejne kombinacje alpejskie odarły go z jakiegokolwiek realizmu i w efekcie zaczęły mnie nie tylko nudzić, ale wkurzać. Czytam, co się dzieje teraz, ale włos mi się na głowie jeży. Kto jeszcze z kim nie był w związku? ;)
OdpowiedzUsuńZa to "Hart of Dixie" jest lepsze z odcinka na odcinek. Uwielbiam co tydzień wpadać do Bluebell. Lemon oczywiście bezkonkurencyjna, ale ja, jako zagorzała fanka Zade, miłosne perypetie Zoe śledzę z zapartym tchem ;)
Z kolei drugi odcinek "Chicago Fire" wydał mi się lepszy niż pilot. Więcej się działo i było to jakieś bardziej składne, choć wciąż nieco zbyt słodkawe - wzruszające, owszem, ale w wyniku tanich sztuczek. Wolałabym coś bardziej oryginalnego niż małżonka oglądająca filmik i dziękująca strażakowi...