Po sporym zamieszaniu w drugim odcinku nowego sezonu, tym razem twórcy "Revenge" postanowili nieco zwolnić tempa. Jak się jednak okazało nie na długo, gdyż epizod "Confidence" zakończył się bardzo apetycznym cliffhangerem.
UWAGA NA SPOILERY
Nim jednak przejdę do zakończenia, które moim zdaniem było najmocniejszym punktem całego odcinka, wspomnę nieco o innych jego elementach, które w większości również przypadły mi do gustu. Na początek zacznę od Victorii i Emily, których wspólna rozmowa przy herbatce po raz kolejny pokazała jak bardzo przebiegłe są obie bohaterki oraz w jak wielkim stopniu gardzą sobą nawzajem. Ogromna niechęć idealnie prezentowała się tutaj pod płaszczykiem udawanej uprzejmości. VanCamp i Stowe bez wątpienia udźwignęły tę scenę swoją wysublimowaną grą aktorską.
W "Confidence" po raz kolejny mogliśmy obserwować jak panna Thorne pogrywa sobie z Graysonami i buntuje ich przeciwko sobie. Mimo, iż jest to już w serialu dość oklepany motyw, jakoś nadal potrafi mnie zainteresować i wzbudzić we mnie lekką radość z powodu małych triumfów Emily. Pozostając przy Graysonach, pozytywnie oceniam fakt, iż za namową Victorii zdecydowali się oni na pojednanie w blasku fleszy, pozostawiając rodzinne konflikty jedynie dla siebie. Zaistniałą sytuację najlepiej podsumowała Ashley, która stwierdziła, że Graysonowie jeszcze nigdy nie byli tak silni. Jestem bardzo ciekaw, kto wyjdzie zwycięsko z tej rodzinnej rozgrywki.
Tym razem, podobnie jak w poprzednich tygodniach, najsłabiej wypadł moim zdaniem wątek Jack'a i Amandy. Ich miłosne rozterki nie wnoszą nic szczególnego do fabuły i póki co pełnią jedynie funkcję mało atrakcyjnego zapychacza. Interesująco z kolei może rozwinąć się wątek Declana, którego kradzież bardzo szybko została zdemaskowana. Zapewne już wkrótce poznamy dokładne motywy działań, łaskawej ofiary. Mężczyzna zachował się bardzo podejrzanie. Mam przeczucie, że w jakimś stopniu jest on powiązany z Graysonami.
W odcinku moją uwagę zwróciło także słabe wykorzystanie potencjału dwóch interesujących bohaterów. Pierwszym z nich jest Nolan, którego relacja z Padmą zapewne wkrótce bardziej się rozwinie i będzie źródłem wielu nudnych scen, tak jak miało to miejsce do tej pory. Drugim bohaterem, którego rolę w serialowych intrygach nieco inaczej sobie wyobrażałem, jest Aiden. Sceny z jego udziałem, mimo iż znajdowały uzasadnienie fabularne, nie potrafiły mnie jakoś szczególnie zainteresować. Myślałem, że scenarzyści wykreują go na bardziej bezwzględną postać, a niestety póki co otrzymaliśmy obraz kochającego brata i wrażliwego kochanka.
Mimo, kilku dosyć znaczących minusów "Confidence" oceniam pozytywnie. Głównie za sprawą wyrazistych bohaterek, których konflikt nadal skutecznie napędza serial, a także dzięki zaskakującemu zakończeniu, ktore wprawiło w osłupienie samą Emily. Właśnie za takie momenty najbardziej lubię ten serial.
Na deser zapowiedź następnego odcinka:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dodaj komentarz