Ostatnio znów zabrałem się do śledzenia „ER”, który moim zdaniem pod względem wiarygodności wypada dużo lepiej niż „Grey’s Anatomy”. Choć lubię bardzo obie produkcje, to jednak „Ostry Dyżur” ma w sobie to coś, co o wiele bardziej przekonuje mnie, że takie wydarzenia rzeczywiście mogły mieć miejsce. To się chyba nazywa realizm. Poza tym początkowe sezony pozwalają przenieść się do lat 90-tych, czyli czasów mojego dzieciństwa. Dobrze pamiętam czwartkowe wieczory, kiedy to Polsat emitował pierwsze serie „ER”. Jednak nie o tym chciałem. Jako, że śledzę teraz zarówno „ER”, jak i „The Good Wife” mogę pokusić się o porównanie dwóch serialowych postaci, w które wciela się Julianna Margulies. Zawsze lubiłem siostrę Carol Hathaway, która w dzieciństwie bez wątpienia była moją ulubioną postacią w „Ostrym Dyżurze”. Jednak teraz straciła tę pozycję na rzecz Kerry Weaver, którą genialnie moim zdaniem gra Laura Iness, i coś wydaje mi się, że to jej postać stanowiła inspirację dla twórców House’a, którzy w moim odczuciu nie sprostali zadaniu. I znów odbiegłem od tematu. Obiecuję, że już po raz ostatni.
Postać Carol Hathaway ewoluuje na przestrzeni sześciu sezonów „Ostrego dyżuru”. Początkowo mamy do czynienia ze zranioną kobietą, która boi się ponownie zaryzykować. Nie ma odwagi, by walczyć o mężczyznę, przez którego podjęła próbę samobójczą. Wiąże się z innym. Jednak wciąż ciągnie ją do Douga Rossa. Mija wiele czasu nim decyduje się zaryzykować i być z nim. Gdy już są razem, jej ukochany zostaje zwolniony i opuszcza Chicago. Wtedy Carol staje przed wyborem. Wyjechać razem z Rossem, czy zostać w rodzinnym mieście. Postanawia, że zostanie, gdyż nie potrafi zrezygnować ze swojego dotychczasowego życia. Dzielnie radzi sobie podczas ciąży i chyba cały czas ma nadzieję, na powrót Douga. Zaczyna czuć coś do nowego lekarza, ale w końcu decyduje się wyjechać do ojca swych dzieci. Jedynego mężczyzny, którego tak naprawdę kiedykolwiek kochała. I tak kończy się jej przygoda w „ER”, aż do finałowej serii, gdzie pojawia się wraz z mężem.
Z kolei Alicia Florrick (zaznaczam, że jestem dopiero w trakcie śledzenie 2-giego sezonu „The Good Wife”), to kobieta, która chyba podjęła błąd w przeszłości, wychodząc za niewłaściwego mężczyznę. Podobnie jak Carol została zraniona przez swego partnera, lecz nie odsuwa się od niego pod wpływem bólu, lecz dalej tkwi w związku. Jest to jednak inna sytuacja – lata małżeństwa, dwójka dzieci. Po pewnym czasie, gdy echo skandalu cichnie, a kontakty z mężem poprawiają się odżywa w niej również dawne uczucie do Willa – obecnego szefa i przyjaciela ze studiów. Ewidentnie można zaobserwować, że Alicia nie zamierza dłużej poświęcać własnego szczęścia. Peter jest już dla niej chyba jedynie przyjacielem. Przypuszczam, że będzie walczyła o Willa.
Zarówno Carol jak i Alicia to kobiety, które zostały skrzywdzone przez swojego partnera. Carol mimo przeciwności walczyła o ukochanego Douga i wygrała. W przypadku Alicii sytuacja jest bardziej złożona, gdyż w moim odczuciu kochała dwóch mężczyzn. Dokonała wyboru i dopiero po latach postanowiła naprawić swój błąd. Jednak czy aby na pewno małżeństwo z Peterem było błędem? Może wtedy jednak większym uczuciem darzyła właśnie jego? Bo czy można kogoś kochać przez całe życie? Patrząc na Carol odpowiedziałbym, że tak, lecz przyglądając się Alicii mam wątpliwości. Jedno jest pewne. Choć sytuacja uczuciowa pani adwokat jest znacznie bardziej skomplikowana, co w moim odczuciu czyni tę postać ciekawszą od siostry Hathaway, to należy pogratulować Juliannie Margulies, wykreowania dwóch bardzo złożonych psychologicznie osobowości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dodaj komentarz