Najnowszy odcinek „Chirurgów” (drugi po świątecznej przerwie,) pt. „The Magic Moment”, koncentrował się na operacji rozdzielania bliźniaczek syjamskich, a klamrę kompozycyjną stanowiły wypowiedzi Mer, porównujące zabieg operacyjny do widowiska teatralnego. Bardzo interesująca metafora.
W moim odczuciu najciekawiej prezentował się wątek Teddy i Christiny. Szkoda mi zarówno jednej jak i drugiej. Jestem przekonany, że cała sytuacja bardzo je do siebie zbliży. Może zostaną dobrymi przyjaciółkami. Mam przeczucie, że Yang odsunie się trochę od męża, ponieważ nikt nie będzie rozumiał tego co przezywa, tak jak Altman.
Lexie i Mark na pewno będą razem, ale scenarzyści długo karzą nam na to czekać. Może to i lepiej, przecież nic tak nie nudzi jak sielanka. Scena z rozmową telefoniczną Marka i nieopatrznym zrozumieniem jej przez Małą Grey- świetna. W ogóle Lexie zawsze miała fajne sytuacje. Teraz np. z całującymi się rodzicami bliźniaczek – super. Szkoda tylko, że jest jej tak mało w tym sezonie. Dobrze, że Keppner nadrabia. Swoją drogą coraz bardziej lubię tę postać.
Co do Meredith i Dereka to wolałbym, żeby stracili Zolę. Z tego wątku można było jeszcze wiele wycisnąć. Callie i Arizona, fajna kłótnia, ale też je strasznie obcięli w tym sezonie. Wątku Kareva i Webbera nie będę komentował, bo zwyczajnie mnie nudził. Mogliby wprowadzić jakieś nowe postaci do serialu, które wniosłyby powiew świeżości.
Ogólnie odcinek oceniam 7/10. Nie był zły, ale zdecydowanie najsłabszy w całym sezonie, choć na tle poprzednich serii i tak wypada dość dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dodaj komentarz