Ostatni odcinek „Gotowych…” zatytułowany „What's to Discuss, Old Friend?” przyniósł odpowiedź na nurtujące mnie pytanie, czy Chuck zginął. W sumie wiadome było, że naszym desperatkom się upiecze, tylko ciekawe kto zabił Vance’a. Moim zdaniem nie był to Carlos, bo scenarzyści nie poszliby chyba na taką łatwiznę. Choć z drugiej strony podobnie sytuacja wyglądała w przypadku zamiany dzieci pod koniec 6-ego sezonu. Wtedy byłem pewien, że nie będzie chodziło o dziecko Solisów, bo byłoby to zbyt oczywiste (zbliżenia kamery na ich domek w trakcie wypowiedzi Mary Alice o zamianie), a jednak scenarzyści zaskoczyli mnie decydując się na oczywiste moim zdaniem rozwiązanie. Kto wie, może i tym razem tak będzie.
Wracając do odcinka. Pokuszę się o najprostszy sposób oceny, przyglądając się epizodowi przez pryzmat perypetii każdej z Desperatek:
Susan – jak dla mnie ta postać nie wnosi już prawie nic do serialu. Myślę, że dużo straciła po odejściu Edie. Razem tworzyły zgrany duet. Muszę jednak przyznać, że motyw z jej wyjazdem do NY, a potem do Oklahomy był dość zabawny.
Lynette – coś zdaje mi się, że powrót Toma do domu już bliski. Dobrze, że nie wdała się z nim w kłótnie. Dużo zyskała w moich oczach. Fakt, że nakłaniała Toma do wyjazdu do Paryża dobrze o niej świadczy. W ogóle ich rozmowa w kuchni po pizzy bardzo mi się podobała. Tak powinni zachowywać się dorośli ludzie. Dobrze, że przestała walczyć o Toma i była z nim szczera. Może teraz postara się spojrzeć na całą sytuację z jej perspektywy. Krótko – powrót starej, odpowiedzialnej Lynette, a nie ta zaborcza babka z 7-ego sezonu.
Bree – super wątek. Bardzo dobrze zagrała tę rozpacz i jak to ujęła Rene pustkę w oczach. Mimika twarzy Marcii Cross idealnie oddawała stan ducha kobiety, która właśnie próbowała popełnić samobójstwo przez cały odcinek.
Gaby – najlepsza postać, która przez 8 sezonów nigdy mnie nie nudziła. Nigdy nie była moją ulubioną, aż do tego sezonu. Teraz mogę stwierdzić, że jest to jedyna postać, która zawsze potrafiła mnie rozbawić. Rozmowa z policjantem na posterunku bezbłędna. Rozmowa z Carlosem w łóżku to rewelacja. Aż mnie ciarki przeszły jak mu zagroziła. Przynajmniej tak to odebrałem. Nie wiem czy chodziło jej, że zabije Carlosa, czy glinę z którym będzie gadał, ale po minie jej męża, wnioskuję, że to właśnie jego miała na myśli.
Renee – świetna aktorka, fajna postać i totalna ignorancja ze strony scenarzystów. Nie wykorzystali jej potencjału totalnie. Wątek z jej matką trochę naciągany ale jeszcze do przełknięcia. Dobrze zaopiekowała się Bree i jej tekst „You’re dead!” idealnie wpasował się w sytuację.
Ogólnie odcinek udany, oceniam go na 9/10. W ogóle 8 sezon jest bardzo dobry. Po średnim 7 to miłe zaskoczenie. Aż żal, że koniec już tak blisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dodaj komentarz