O kuli czy o lasce? – Kerry Weaver i Gregory House

W jednym z moich poprzednich postów (tutaj) wspominałem że postać Kerry Weaver być może była inspiracją dla twórców „House'a” podczas kreacji ich głównego bohatera. Dziś postanowiłem trochę się nad tym zastanowić. Na wstępie zaznaczam, że śledzę właśnie 8 sezon „ER”, a „House'a” porzuciłem w połowie 5 serii.


Już na pierwszy rzut oka można zauważyć, że obie postaci mają problemy z chodzeniem. Ona o kuli, on podpiera się laską. Zarówno Kerry, jak i Greogory nie mają szczęścia w miłości. W wyniku czego są zgorzkniali. On nie potrafi otworzyć się na drugiego człowieka, a ona gdy okrywa własną seksualność i akceptuje ją – jest już za późno. On robi wszystkim docinki, ona zachowuje wiele dla siebie. On wszystko wygada, ona jest dyskretna. Dla niego nie ma świętości, ona kobieta z zasadami. On ma przyjaciela, jej tego brak. Na niego wbrew pozorom można liczyć, na nią również. Na temat jego uczuć i wyskoków prowadzone są debaty, jej rozterki nikogo nie interesują.

I właśnie na tym aspekcie chcę się skupić. Dlaczego współpracownicy Housa tak nad nim skaczą? Czy gdyby go nie olali, nie zaprzestałby tych swoich gierek? (To właśnie one przyciągały mnie niegdyś do tego serialu i paradoksalnie zniechęciły po dłuższym czasie). Z kolei dlaczego z uczuciami Weaver nikt się nie liczy? Greene i Corday nawet nie zaprosili jej na ślub (podpadli mi wtedy :P). Choć obydwoje są zrzędami, a nią kierują znacznie szlachetniejsze motywy, to wszyscy wybierają jego? Dlaczego? Na to pytanie nie odpowiem, ale wydaje mi się, że w prawdziwym życiu byłoby podobnie. Jedno jest jednak pewne Weaver i House to jedne z ciekawszych postaci w historii telewizji. Lubię je obie, ale Kerry jak dla mnie miała to szczęście, że wylądowała  w lepszym serialu.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz