W oczekiwaniu na nowy sezon: Hart of Dixie


Zeszłoroczny debiutant z Rachel Bilson w roli głównej był jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier minionego sezonu. Mowa tutaj oczywiście o "Hart of Dixie", serialu przedstawiającym losy młodej pani doktor, która z Nowego Jorku przeprowadza się do sennego Bluebell w stanie Alabama, by przejąć połowę odziedziczonej w spadku praktyki.

Zapowiedzi prezentowały się naprawdę interesująco, gdyż zanosiło się na sporą dawkę lekkiego humoru. Dodatkowo Rachel bardzo skutecznie zachęcała mnie do seansu. Wyszło jednak tak sobie. Chociaż pierwszy odcinek był dobry, to jego najlepsze sceny zostały już wcześniej wykorzystane w promocyjnych filmikach.

Mimo to chętnie zasiadłem do kolejnego epizodu. Niestety z biegiem tygodni serial coraz bardziej zaczął mnie nudzić. Brakowało mi w nim interesujących wydarzeń, a i sytuacyjny humor przestał mnie bawić. Bohaterowie poza Zoe i Lemon wydawali mi się nijacy i na długi czas przerwałem oglądanie.

Ostatnio jednak wróciłem do tej produkcji i muszę przyznać, że gdzieś w połowie sezonu zaczęła mnie wciągać. Głównie za sprawą tego, że coraz wyraźniej zaczęto nakreślać wszystkich bohaterów. 

DALEJ MOŻLIWE SPOILERY


Myślę, że bardzo dobrym zabiegiem było ukazanie nieco innej twarzy Lemon poprzez rozwinięcie wątku jej matki. Od tego czasu bardzo polubiłem tę postać, która dzięki swej wrażliwej stronie stała się bardziej złożona i realistyczna. Podobnie relacje Zoe z ojcem w ostatnich odcinkach trafnie pokazały, że młoda lekarka całe życie starała się zaimponować Ethanowi. Pojawienie się państwa Tuckerów pozwoliło z kolei w dosyć ciekawy sposób rozwinąć postać George'a. 

Z upływem czasu, bohaterowie których wreszcie było mi dane poznać nieco bliżej zaczęli obchodzić mnie w znacznie większym stopniu niż na początku. Scenarzyści w interesujący sposób poprowadzili ten miłosny pięciokąt, który może zakończyć się różnie. Taki skomplikowany układ potrafił mnie zaciekawić w drugiej połowie sezonu. Choć darzę sporą sympatią całą piątkę, to jednak mam nadzieję, że to George zostanie samotnym ogniwem w tej układance.

Bardzo spodobało mi się również zakończenie sezonu, kiedy to Zoe została postawiona w obliczu zaskakującego wyboru pomiędzy George'm i Wade'm. Mam nadzieję, że scenarzyści nie rozwiążą tego w prosty sposób, tylko jeszcze bardziej skomplikują sytuację. Taki cliffhanger moim zdaniem pozwolił twórcom osiągnąć zamierzony efekt i skutecznie podsycił moją ciekawość.

KONIEC SPOILERÓW


Poza piątką głównych bohaterów na uwagę również zasługuje samo miasteczko Bluebell wraz z jego specyficznymi mieszkańcami  i dziwnymi tradycjami. Pod wieloma względami przypomina ono Stars Hollow z "Gilmore Girls" (znajdzie się tutaj nawet ta sama altanka). Jednak myślę, że można znaleźć również sporo różnic. Przede wszystkim południowy klimat, objawiający się głownie w akcencie miejscowej ludności, bagnistych krajobrazach i wystroju knajpy Rammer Jammer, w której nasi bohaterowie spędzają sporo wolnego czasu. Również organizowane imprezy i konkursy oraz towarzyszące im kostiumy i dekoracje zdają  się w większym stopniu nawiązywać do dawniejszych czasów niż te znane widzom "Kochanych kłopotów".

Myślę jednak, że Stars Hollow było bardziej klimatyczne niż Bluebell. Na obronę tego drugiego może jednak przemawiać fakt, że póki co było prezentowane widzom jedynie przez jeden sezon, podczas gdy "Gilmore Girls" emitowano aż siedem lat. Kto wie, może z czasem Bluebell stanie się równie charakterystycznym miejscem.

Pierwszy sezon "Hart of Dixie", mimo słabszych momentów oceniam bardzo dobrze, głównie za sprawą ciekawie rozplanowanego scenariusza w późniejszych epizodach oraz Rachel Bilson, dzięki której nie skreśliłem tego tytułu zbyt szybko. Czekam zatem na nowe odcinki, których emisja rozpoczyna się 2 października.

4 komentarze:

  1. Nie oglądałam tej produkcji, ale brzmi trochę jak "Prywatna Praktyka". DO "PP" jestem przywiązana przez Chirurgów, dlatego zastanawiam się, czy "Hart of Dixie" nie będzie za bardzo przypominać wymienionego serialu, co niestety wpłynęłoby negatywnie na mój odbiór.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem szczerze, że nigdy nawet przez myśl nie przeszło mi żeby porównywać te dwa seriale ze sobą, więc myślę, że o to możesz być spokojna. W HoD medycyna jest zepchnięta zupełnie na margines. Serial jak dla mnie dużo lżejszy i bardziej zabawny niż PP. Myślę, że warto dać mu szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam kilka odcinków Hart of Dixie i główna bohaterka była taka denerwująca, więc przerzuciłam się na ,,rówieśnika" Fairly Legal.

    OdpowiedzUsuń
  4. Serial stacza sie po rowni pochylej - od zabawnego zderzania nowojorskiej pani chirurg in spe z malomiasteczkowoscia amerykanskiego Poludnia, po marne romansidlo z coraz bardziej irytujaca bohaterka. Jak ktos lubi opery mydlane, prosze bardzo. Ja zasypiam.

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz