Sentymentalnym okiem cz. 1 – Brothers & Sisters


Dziś rozpoczynam publikację zapowiadanego wczoraj cyklu tekstów. Na pierwszy ogień dramat stacji ABC, przedstawiający losy rodziny Walkerów, czyli „Brothers & Sisters”. Nie będę opisywał fabuły, ponieważ każdy zainteresowany, albo do serialu sięgnie, albo poczyta w innych źródłach, a być może już oglądał i ma wyrobione zdanie na temat produkcji.

Dla mnie 5 sezonów, które spędziłem wraz  z bohaterami serialu, było bardzo przyjemnym okresem. Oczywiście miałem swoje ulubione postaci, a także takie, które nieszczególnie przypadły mi do gustu. Dlatego pokuszę się o krótkie wyrażenie swojej opinii na ich temat:

Nora – Jak dla mnie bardzo interesująca i złożona osobowość. Kochająca matka, która dla dobra rodziny jest w stanie zrobić wszystko i nic nie liczy się dla niej bardziej niż ukochane dzieci. W pewnym momencie uświadamia sobie, że zatraciła gdzieś swoją indywidualność i zaczyna poszukiwać własnego szczęścia. Jest stanowcza i uparta. Potrafi postawić na swoim. Metaforyczny klej łączący rodzinę. Niewątpliwie postać z charakterem, do tego świetnie zagrana. (Pewnie pokuszę się wkrótce o jakiś tekst na temat Sally Field).

Sarah – Najstarsza z całego rodzeństwa. Po matce odziedziczyła upór, a po ojcu smykałkę do interesów. Troskliwa matka, która nie do końca potrafi poradzić sobie ze swoimi dziećmi. Kobieta z zasadami. Trudno przychodzi jej wybaczać i nie potrafi powstrzymać się przed krytykowaniem innych. Z pozoru spokojna i opanowana, posiada w sobie pierwiastek wewnętrznego szaleństwa. Dojrzała emocjonalnie. Tu również moim zdaniem twórcy obsadzili utalentowaną aktorkę.

Tommy – Stanowczy, impulsywny i ambitny, a przy tym również zagubiony. Całe życie, podobnie jak jego starsza siostra, starał się sprostać oczekiwaniom ojca. Długo nie wiedział, czego tak naprawdę chce od życia. Dla mnie była to najbardziej irytująca postać w serialu. Baltazar Getty jest bardzo zmanierowany. Jego miny często nie pasowały mi do sytuacji, w których znajdował się bohater. Zwłaszcza słabo wychodziło mu wyrażanie radości. Postać, która w założeniu miała być mroczna, była tak naprawdę nijaka.


Kitty – Podobnie jak starsze rodzeństwo, ambitna. Wścibska na równi z matką, siostrą i młodszymi braćmi. Calista Flockhart bardzo dobrze wcieliła się w kobietę biznesu, która początkowo stawiała karierę na pierwszym miejscu i doznała przemiany w obliczu miłości, kiedy to zaczęła zdawać sobie sprawę, że pragnienie założenia rodziny jest dla niej równie ważne. Kitty często spotykały również komiczne sytuacje, które trochę przypominały mi wcześniejszą kreację aktorki w „Ally McBeal”.

Kevin – Uparty, ale jednocześnie zbyt mało asertywny. Często stara się spełnić oczekiwania rodziny. Gej, który ma wsparcie rodziny, ale odnosi wrażenie, że zawiódł ojca. Uczciwy, człowiek z zasadami. Potrafi poświecić się dla innych. Mimo swojej niezdarności osiągnął wiele. Jak dla mnie bardzo pozytywna i dobrze zagrana postać. Matthew Rhys, podobnie jak Calista Flockhart, świetnie przeprowadził widza przez ewolucję jaką przeszedł jego bohater.

Justin – Zagubiony. Nie potrafi znaleźć swojego miejsca. Brak mu wiary we własne siły. Początkowo czarna owca w rodzinie i dzieciak, który zawsze dokonuje błędnych wyborów. Później odpowiedzialny bohater i świadomy własnych poczynań mężczyzna. Potrafi dostrzec dobro w drugim człowieku. Najmniej krytyczny wobec innych z całej rodziny.

Saul – Brat Nory. Jak się później okazuje gej, który całe życie skrywał własną tożsamość. Pozostawał w cieniu pozostałych członków rodziny. Moim zdaniem bardzo ciekawa i jednocześnie smutna postać. Przez pierwsze dwa sezony zastanawiałem się nawet, czy nie jest czarnym charakterem.

Z pozostałych postaci, które nie wchodziły już w skład głównego rdzenia rodziny Walkerów, ale odgrywały istotną rolę w serialu, polubiłem bardzo Rebekę, Holly, Roberta i Scotty’ego. Każdy z nich dużo wnosił do serialu swoją osobowością, która przeważnie w interesujący sposób ścierała się z jakimś upartym Walkerem. Poza tym cała czwórka była świetne zagrana.

Bohaterami, którzy wybitnie mnie irytowali i na całe szczęście zniknęli po jakimś czasie, byli Julia i Joe. Moim zdaniem nijakie postaci grane przez denerwujących aktorów.

„Bracia i Siostry” to serial, który w interesujący sposób pokazywał rodzinną więź. Charyzmatyczne osobowości, które nie potrafią się ze sobą dogadać, gdyż bardzo się od siebie różnią, a zarazem są do siebie takie podobne, ale zawsze wspierają się w obliczu przeciwności losu. Produkcję cenię również za dobrą grę aktorską (z drobnymi wyjątkami) i niebanalny humor. Najmilej wspominam rodzinne kolacje w domu Nory, które obowiązkowo kończyły się katastrofą oraz sekrety, potrafiące przetrwać jedynie do najbliższej telekonferencji.

3 komentarze:

  1. Swietny serial byl, szkoda ze go zakonczyli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba mój ulubiony serial, chociaż zazwyczaj ciężko wybrać mi coś ulubionego ;D W zasadzie cieszę się, że skończył się na 5 sezonie, bo zazwyczaj seriale ciągnące się w nieskończoność tracą na jakości.
    A i właśnie się mam zamiar zabrać za B&S po raz trzeci ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że ktoś też podziela moje zdanie. Też zamierzam wkrótce zacząć powtórki :)

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz