Niesamowity Spider-Man


Na najnowszą produkcję o człowieku-pająku nie było mi dane pójść do kina i dopiero kilka dni temu miałem okazję ją zobaczyć. Po trylogii Sama Raimi'ego, którą uważałem za całkiem udaną, do nowej produkcji podszedłem z dość sporą rezerwą. W zapowiedziach zniechęcił mnie zwłaszcza Andrew Garfield, który wydawał mi się zbyt dziecinny (jego wiek był dla mnie naprawdę dużym szokiem), by mógł stworzyć ciekawą kreację Petera Parkera.

Paradoksalnie po seansie "The Amazing Spider-Man" stwierdzam, że to właśnie rola Garfielda była najmocniejszym punktem tej produkcji. Udało mu się bowiem stworzyć znacznie bardziej normalnego, i przez to bliższego mi, Parkera, niż Toby'emu Maguire'owi, którego tak naprawdę doceniłem dopiero po obejrzeniu "Braci".  Nowy Peter jest po prostu zwyczajnym nastolatkiem, który choć początkowo nie wyróżnia się niczym szczególnym, to jest na tyle sympatyczny, że chce mu się kibicować. I właśnie to moim zdaniem stanowi największą zaletę filmu Marca Webba, że poznajemy w nim bohatera, z którym szybko możemy się zżyć i wraz z nim przeżywać przygody oraz odkrywać kolejne sekrety, zarówno dotyczące jego bliskich, jak i jego samego, odczuwając przy tym cały czas emocjonalnie zaangażowanie w dalszy rozwój wydarzeń.

Emma Stone jako wybranka Parkera również wypadła całkiem sympatycznie i wiarygodnie. Dobrze, że scenarzyści postanowili wykreować Gwen na dziewczynę, która wie czego chce i potrafi postawić na swoim, będąc przy tym oparciem dla Petera, a nie wieczną ofiarę, którą główny bohater musi nieustannie wybawiać z opresji. Ponadto ciekawie wypadł również Denis Leary ("Rescue Me") jako ojciec Gwen, który długo nie potrafił przekonać się do działalności człowieka-pająka. Z kolei żałowałem, że twórcy poskąpili czasu ekranowego Sally Field ("Brothers & Sisters", "ER"), ponieważ zawsze gdy widzę tę kobietę, robi mi się jakoś cieplej na sercu. Niestety ciotka Petera nie miała w sobie potencjału na rozbudowany wątek w filmie akcji.


Jeśli chodzi o scenariusz, to nie dostrzegłem w nim żadnych błędów, których zresztą nie poszukiwałem. Nie udało mi się w nim również odnaleźć głębi, której także się nie spodziewałem w tego typu produkcji. Ten film miał być dla mnie przede wszystkim lekką rozrywką, która nie będzie raziła głupotami czy wiała nudą i w tej roli spełnił się znakomicie. Cieszy również fakt, że sporo kart nie zostało jeszcze odkrytych, dzięki czemu chętnie zobaczę kontynuację tej historii. Tajemnica Richarda Parkera i motyw zemsty na mordercy wuja, to bez wątpienia ciekawe wątki, które mają w sobie spory potencjał.

Podsumowując, "The Amazing Spider-Man" był dla mnie zaskakująco udanym filmem. Dobre aktorstwo, lekki humor, ciekawa fabuła i sprawnie zrealizowane efekty specjalne, to moim zdaniem czynniki przemawiające na korzyść tej produkcji. Teraz wiem, że na sequel na pewno wybiorę się do kina.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

3 komentarze:

  1. Miałam podobne odczucia ;-) Dobra gra aktorska.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja miałam zupełnie przeciwne odczucia. Efekty specjalne widywało się lepsze, muzyka, żadnego zachwytu, akcja no jakaś się toczyła, gra aktorska według mnie można było wykrzesać dużo więcej, humoru też nie zauważyłam, może dlatego, że sama mam specyficzne. Jedyne co mogę dać na plus to to, że ta część zgadzała się chyba najbardziej z komiksem niż poprzednie. Na pewno nie obejrzę tego filmu ponownie, a przynajmniej nie w najbliższym czasie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Amazing bawił mnie bardziej niż 3 część od Raimiego. To zasługa spokojniejszego tonu opowieści i tej chemii między dwójką głównych bohaterów. Do tego niezapomniany moment z kamerą FPP jak Pajączek bujał się po mieście. Luki w scenariuszu były, nawet całkiem sporo, ale kto by się tym przejmował skoro film sprawiał frajdę.

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz