Czwarta odsłona przygód Zielonej Strzały przyniosła ze sobą próbę wymierzenia sprawiedliwości kolejnej osobie znajdującej się na liście z notesu Roberta, a także dalszy rozwój pozostałych wątków, trochę retrospekcji i zaskakujące zakończenie.
DALEJ MOŻLIWE SPOILERY
Tym razem Oliver postanowił uchronić przed karą śmierci oskarżonego o morderstwo żony Petera Declana, który znalazł się w więzieniu za sprawą prowadzącego nieuczciwe interesy Jasona Brodeura. W zielonym przebraniu postanowił zatem poprosić o pomoc Laurel. Scenarzyści dobrze wykorzystali fakt współpracy Zielonej Strzały z prawniczką, pokazując jak zmienia się stosunek Laurel do zakapturzonego bohatera. Moment, w którym zdała sobie sprawę, że wybawca uciśnionych jest jednocześnie zabójcą, wypadł moim zdaniem bardzo wiarygodnie i po raz kolejny pokazał, że bohaterska misja ma swoją cenę. Co z resztą można było wywnioskować także podczas rozmów Olivera z Digglem.
Wątek czarnoskórego ochroniarza, który dowiedział się o sekretnej działalności młodego Queena został umiejętnie rozpisany i pozwolił bliżej spojrzeć na motywacje działań zarówno Olivera jak i Diggla, który w przyszłej współpracy dostrzegł możliwość rozwiązania zagadki zabójstwa brata i wymierzenia sprawiedliwości tym, którzy są za nie odpowiedzialni.
W "An Innocent Man" ciekawie rozwinięto historię Moiry i jej intryg. Jestem bardzo ciekaw jak informację na temat jednego z sekretów żony wykorzysta Walter, który dowiedział się o przechowywanych przez kobietę szczątkach łodzi. Czyżby matka Olivera była odpowiedzialna za jego jego pobyt na wyspie? Póki co wiele na to wskazuje. Interesująco zapowiada się również poplecznik Moiry, grany przez Johna Barrowmana, który uświadamia kobiecie, że zakapturzony bohater jest w posiadaniu listy Roberta.
Za najmocniejszy punkt epizodu uważam jednak zaskakujące i bardzo emocjonujące zakończenie, które zapewne doprowadzi do ciekawych zwrotów akcji. Coraz bardziej zaczynam również doceniać w serialowej historii rolę Quentina, z który jest moim zdaniem godnym przeciwnikiem obydwu wcieleń Olivera.
Podsumowując, uważam, że czwarty odcinek "Arrow" wypadł najlepiej spośród wszystkich wyemitowanych do tej pory epizodów. Akcja wyraźnie nabiera tempa, a twórcy nadal umiejętnie przeplatają jednoodcinkowe historie z bardziej złożonymi wątkami. Ciekawy scenariusz w połączeniu z dobrą grą aktorską i dopracowaną warstwą wizualną daje zatem w pełni satysfakcjonujący efekt, który potrafi zapewnić sporą dawkę rozrywki.
Na deser wrzucam zapowiedź następnego odcinka:
Wpis został opublikowany również na łamach serwisu ArrowTV.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dodaj komentarz