Koszmar w Hollywood - Ed Wood


Ostatnio miałem okazję obejrzeć film Tima Burtona, którego głównym bohaterem jest Edward Davis Wood Jr. - reżyser, określany przez wielu mianem najbardziej kiczowatego filmowca w historii Hollywood, któremu paradoksalnie dopiero ten tytuł przyniósł szereg oddanych fanów. Czy kiczowate i tandetne produkcje mogą być źródłem przyjemności? Na pewno, wystarczy spojrzeć chociażby na opery mydlane, które nadal są chętnie oglądane przez wielu ludzi na całym świecie. Ponadto wiele seriali, które obecnie śledzę pewnie także wielu z Was uzna za słabe i niewarte zmarnowanego czasu. Jeśli chodzi o filmy Wood'a to nie mogę wyrazić swojej opinii, gdyż żadnego jeszcze nie widziałem jednak historia króla kiczu widziana oczami Burtona zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i zachęciła mnie do bliższego zapoznania się z twórczością Edwarda w przyszłości.

"Ed Wood" to film z 1994 roku gdzie w roli tytułowej możemy oglądać młodego Johnny'ego Deppa, któremu udało się stworzyć świetną kreację zakręconego wizjonera i marzyciela o wysokich ambicjach i głowie pełnej pomysłów. Mimo determinacji w działaniu nie potrafi on jednak osiągnąć wymarzonego sukcesu, czego głównym powodem jest moim zdaniem zbyt słaba samodyscyplina i brak dbałości o szczegóły. Ponadto odnalazłem w nim trochę samego siebie, bo równie często zdarza mi się bujać w obłokach i przeceniać swoje możliwości, brakuje mi jednak uroku i siły perswazji, których filmowemu Woodowi nie można odmówić. Dla mnie jest to chyba najsympatyczniejszy bohater Deppa, z jakim udało mi się do tej pory zetknąć.

Moją uwagę przykuł również Bela Lugosi grany przez Martina Landau, który bardzo wiarygodnie przedstawił wizerunek tęskniącego za czasami dawnej świetności artysty, przez opinię publiczną zaszufladkowanego jako hrabia Dracula, nienadający się do innego typu ról. W jego zachowaniu można zauważyć ogromny wpływ filmowej roli na całe późniejsze życie aktora, któremu ciężko było dalej pokierować swoją karierą. Warto wspomnieć, że Lugosi na własne życzenie został nawet pochowany w kostiumie słynnego wampira.


Mocnym punktem filmu jest również rozbudowana warstwa intertekstualna przesycona odwołaniami do historii kina i klasyki światowego horroru. Jedyną znaną mi bliżej do tej pory kinową ekranizacją powieści Brama Stokera był bowiem "Dracula" z 1992 roku z Garym Oldmanem w roli tytułowej. Teraz natomiast chętnie sięgnę po klasyk Toda Browninga z 1931 roku i zobaczę jaki portret tej kultowej postaci stworzył Bela Lugosi. W produkcji Burtona moją uwagę zwróciła także postać Vampiry, o której wcześniej zdarzało mi się tylko czytać, a która teraz jeszcze bardziej mnie zainteresowała i mam nadzieję, że wkrótce uda mi się obejrzeć chociaż fragmenty z jej programu.

Ciekawie było również zobaczyć młodą Sarę Jessicę Parker i Patricię Arquette, które znane mi się głównie ze swoich późniejszych serialowych dokonań. Cały film z kolei traktuję przede wszystkim jako dobrą rozrywkę, której gwarancję stanowi ciekawy ironiczny i groteskowy humor. Do gustu przypadła mi również zaproponowana przez Burtona zabawa konwencją dawnego, strasznego kina, które przeraża nie tyle poruszaną tematyką, co niską jakością wykonania. Interesujące kreacje Deppa i Landau skutecznie zachęciły mnie do tego, by dokładniej zapoznać się z ich serialowymi bohaterami, co na pewno w niedalekiej przyszłości uczynię.

Okazuje się, że w tym szaleństwie jest metoda. A nawet jeśli nie w samym szaleństwie to opowieści o nim, którą ogląda się naprawdę przyjemnie, przyswajając przy tym sporo interesujących informacji i znajdując w sobie motywację do dalszych poszukiwań.

Na deser wrzucam trailer, który być może zachęci Was do obejrzenia. Mnie właśnie całkiem nieźle rozbawił:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

4 komentarze:

  1. Jak dla mnie duet Burton-Depp to zawsze gwarancja dobrego filmu. Wprawdzie tego konkretnego obrazu nie miałam jeszcze okazji zobaczyć, ale mam go w planach. Według Twojej recenzji, "Ed Wood" zdaje się być kwintesencją tego, co lubię w kinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Burton zawiódł jak do tej pory tylko w przypadku "Alicji..", choć całkiem możliwe, że było to spowodowane moją słabością do oryginału.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dzięki, mam już w planach. W takim razie od niego zacznę :)

      Usuń

Dodaj komentarz