Smash 2x03 - "The Dramaturg"


Po drugim odcinku nowego sezonu "Smash" byłem wyraźnie znudzony i zawiedziony zbyt małą dawką muzyki. Miałem również nadzieję, że była to jednorazowa wpadka, i że w kolejnej odsłonie serial wróci do dawnej formy.

DALEJ SPOILERY

Po obejrzeniu "The Dramaturg" mogę z radością stwierdzić, że moje "modlitwy" zostały wysłuchane i "Smash" w tym tygodniu znów dostarczył mi sporo przyjemności, której źródłem wyjątkowo nie była jednak warstwa muzyczna produkcji lecz fabuła, która jak dla mnie wreszcie zaczyna rozwijać się we właściwym kierunku.

Bardzo dobrze oceniam wprowadzenie postaci tytułowego dramaturga - Petera Giliama, którego relacja z Julią zapewne będzie jedną z ciekawszych w najbliższych odcinkach. Messing i Sunjata dobrze moim zdaniem odegrali chemię rodzącą się między ich serialowymi bohaterami. Niestety pasji i "żaru" zabrakło już w numerze musicalowym, napisanym przez Julię. Utwór "Our Little Secret" nie miał moim zdaniem tego "czegoś", co pozwoliłoby wiarygodnie oddać namiętność łączącą Marilyn i Kennedy'ego. Zresztą oceńcie sami:


I tutaj właśnie przechodzę do największego minusa odcinka, którym była muzyka. Niestety żaden utwór zaprezentowany w "The Dramaturg" nie przykuł mojej uwagi, co w przypadku "Smash" jest dla mnie o tyle dziwne, co niepokojące, gdyż dotychczas zawsze to właśnie muzyka najbardziej przyciągała mnie do tej produkcji. Tymczasem dostałem już drugi z rzędu epizod, gdzie muzyka wypadła niezbyt przekonująco. A może to moje wymagania wzrosły po genialnym "Broadway Here I Come" Jeremy'ego Jordana z pierwszego odcinka, którym zachwycam się już od dwóch tygodni. Nie do końca wiem dlaczego, ale czuję, że w "Smash"muzycznie znów czegoś zabrakło. 

Spore nadzieje na poprawę muzycznej kondycji serialu w najbliższym czasie wiążę z musicalem Jimmy'ego i Kayle'a, który zapowiada się bardzo ciekawie. Niestety "Boombsheel" trochę mnie już znudził, a przeprowadzane w nim zmiany, póki co nie do końca mi odpowiadają.


Wracając jednak do fabuły, to poza wątkiem Julii i dramaturga oraz historią musicalu Jimmy'ego w "The Dramaturg" podobało mi się przedstawienie Ivy jako dojrzałej i zrównoważonej kobiety, która wreszcie dzięki talentowi i ciężkiej pracy zaczyna przybliżać się do upragnionego sukcesu. Mam szczerą nadzieję, że scenarzyści nie postanowią na powrót zrobić z niej histeryczki z pierwszego sezonu, co najzwyczajniej w świecie byłoby nudne.

Podsumowując, najnowszy odcinek "Smash" przypomniał mi za co polubiłem przed rokiem jego bohaterów. Fabuła, też zaczyna się na dobre rozkręcać, zapewniając przy tym sporo rozrywki. Niestety muzycznie czuję pewien niedosyt. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się jakiś kawałek, który na dłużej zagości na mojej playliście.

Na koniec jeszcze czołówka, której pojawianie się pozytywnie mnie zaskoczyło. Wizualnie wypada naprawdę imponująco, ale muzykę chyba dobrałbym nieco inną.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2 komentarze:

  1. "Tymczasem dostałem już drugi z rzędu epizod, gdzie muzyka wypadła niezbyt przekonująco. A może to moje wymagania wzrosły po genialnym "Broadway Here I Come" Jeremy'ego Jordana z pierwszego odcinka, którym zachwycam się już od dwóch tygodni. Nie do końca wiem dlaczego, ale czuję, że w "Smash"muzycznie znów czegoś zabrakło."

    Wyjąłeś mi to wszystko z ust. Kompletnie się zgadzam z Twoją recenzją odcinka.
    Tylko nie bardzo wiem, jakie mam uczucia w odniesieniu do czołówki. Uważam, że wprowadzanie jej na początku drugiego sezonu, gdy serial przeżył cały pierwszy bez niej jest trochę bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ogólnie bardzo lubię serialowe czołówki, więc nie przeszkadza, gdy nagle się pojawiają, a ta jest jeszcze bardzo przyjemna dla oka. Niestety źle znoszę, gdy znikają, a to ma miejsce zdecydowanie częściej :)

      Usuń

Dodaj komentarz