W poniedziałek na antenie TNT wystartował drugi sezon nowej odsłony "Dallas". Jaką formę prezentuje klan Ewingów po kilkumiesięcznej przerwie?
DALEJ SPOILERY
Pamiętam, że początkowe odcinki pierwszego sezonu intryg rodem z Teksasu zrobiły na mnie zaskakująco dobre wrażenie. Później jednak coś zaczęło zgrzytać i specyficzny klimat rodzinnej historii gdzieś się ulotnił, a kolejne zwroty akcji nie potrafiły już dostarczyć zbyt wielu emocji. Słabsze epizody w pełni wynagrodził mi jednak solidny cliffhanger, w którym poznaliśmy prawdziwą tożsamość Rebecci.
W nowym sezonie liczyłem zatem na większy dynamizm spowodowany pojawieniem się córki odwiecznego wroga Ewingów - Cliffa Barnesa. Niestety małżonka Christophera, wypowiadająca mężowi otwartą wojnę, w której bynajmniej nie chodzi o prawa do opieki nad spodziewanym potomstwem, nie spełniła moim oczekiwań i nie poradziła sobie z przemianą w żądną zemsty kobietę. Owszem mimika Julie Gonzalo zmieniła się nieco i przybrała bardziej surowy wyraz, jednak jej gra niezbyt mnie przekonuje.
Nieznacznie lepiej wypadają również Jordana Brewster i Jesse Matcalfe, którym dość nieudolnie wychodzi przedstawienie chemii pomiędzy parą szczęśliwych kochanków. Namiętności tutaj niewiele, a i rola w przedstawionej historii wypada niezbyt atrakcyjnie. Na tle młodego trzonu głównej obsady błyszczy zatem Josh Henderson w roli Johna Rossa, którego kreacja wypada bardzo wiarygodnie. Ponadto następca J.R.'a otrzymał od scenarzystów jasno i sensownie nakreślone wątki, w których jego szelmowska osobowość, ma szerokie pole do popisu.
Z kolei w przypadku starszej generacji Ewingów, najciekawiej oceniam historię Ann i jej odnalezionej córki. Początek historii może i został nakreślony w mało intrygujący sposób, jednak daje ona nadzieję, na zaskakujące zwroty akcji i ciekawy rozwój walki o uczucia Emmy. Poza tym miło było ponownie zobaczyć na ekranie Judith Light, którą bardzo lubiłem jako Claire Meade w "Ugly Betty". Najsłabiej natomiast oceniam sceny z udziałem Sue Ellen, której kłopoty w kampanii i pokusa poszukiwań rozwiązania na dnie kieliszka, nie potrafiły mnie w większym stopniu zainteresować.
Podsumowując, rozpoczęciu nowego sezonu "Dallas" daleko do rewelacji. Mimo wielu słabszych momentów stwierdzam jednak, że premierowe odcinki oglądałem z przyjemnością. W kolejnych odsłonach liczę na więcej intryg w wykonaniu Johna Rossa i Harrisa, gdyż to właśnie ta dwójka napędza akcję tego serialu.
Na deser, mam dla Was zapowiedź następnych odcinków:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dodaj komentarz